Silene:
Dzisiaj odrobinkę luźniejszy wpis, składający się głównie ze zdjęć. Wszystko dlatego, że dzisiaj będziemy się troszkę chwalić. Troszeczkę. Otóż czas skupić się na naszych mniej lub bardziej skromnych kolekcjach koszulek, gadżetów, papieru toaletowego ze zdjęciem van Persiego. Mój zbiór rozrastał się na przestrzeni siedmiu lat, jednak, jak to ze mną bywa, wymiana garderoby odbywała się rotacyjnie. W praktyce wyglądało to tak, że dostawałam jedną koszulkę, kiedy druga dogorywała już na łożu boleści. Ale po pewnym czasie znajomi zorientowali się, że kibicuję i wzięli to za dobrą monetę - bardzo łatwo dobrać odpowiedni dla mnie prezent. W ten właśnie sposób moje mieszkanie zamieniało się powoli w fanowską dziuplę... Zobaczcie sami.
Moje ukochane koszulki. Tylko za czarną jakoś nie przepadam.
Te koszulki już znacie z mojego ostatniego posta. Nie ukrywam, że w czerwonej bywam często nawet na zajęciach w szkole czy zakupach. Kiedyś to, wiecie, chodziło o to, żeby wyrywać na nią chłopaków. Teraz już niby nie mogę, ale cii...
A tu już dwie koszulki reprezentacji Anglii. Pierwsza z nich już ledwie dyszy, druga natomiast będzie mi służyć jeszcze przez kilka dobrych lat. Jako strój na siłownię, sorx, Stevie.
A to już pomiot Euro. Pierwszą nabyłam z wielkim bólem i rozpaczą, tylko i wyłącznie dlatego, że chciałam sprawić przyjemność mojemu nauczycielowi hiszpańskiego. Na drugą natomiast polowałam dopóty, dopóki nie była tak maksymalnie przeceniona, że mój budżet tego nie odczuł. Bardzo, bardzo chciałabym zakładać ją i spokojnie wychodzić z domu, ale boję się, że usłyszę nagle ''W imieniu Polski Podziemnej skazuję cię na śmierć za zdradę ojczyzny!'' i zobaczę Zakościelnego z giwerą...
Tyle, jeżeli chodzi o koszulki, czas na płynne przejście do innych części garderoby. Tylko może tych majtek z numerem telefonu Gerrarda wam nie będę pokazywać, co? Czas teraz wtajemniczyć was w mroczną część mojego kibicowania. Otóż bardzo sympatyzuję się z Lechem Poznań, mimo że pochodzę z zupełnie innej części Polski, a w moim mieście też jest drużyna występująca w ekstraklasie (brokenheart45, przyznaj, skąd masz ten uroczy szaliczek Jagiellonii...). Z tego też powodu na szesnaste urodziny rodzice sprawili mi kolejny ciuch, przez który mogłabym stracić życie.
Krzyk mody sezonu jesień/zima 2012, Silene chodząca w dwóch szalikach na raz. No co, zimno było. Przez ten supermodny motyw ptaków nie mogłam się powstrzymać, nie?
...w czymś trzeba wypijać te pomeczowe toasty, prawda?
A oto i najpiękniejszy zeszyt świata. Piękny podwójnie: raz, że z naszym herbem, dwa, że sprezentowany mi przez ciachowo-liverpoolową koleżankę. Pozdrawiamy Głodzię, hue hue hue.
Tutaj absolutny hicior, znaleziony w osiedlowym second-handzie - przypinka z Liverbirdem. Wałęsa style...
Kalendarz też znacie już z poprzedniego wpisu. Potrzebny mi jeszcze tylko warsztat samochodowy, żeby mieć anturaż godny moich panienek z kalendarza.
Nie mogłam nie wspomnieć też o przeuroczym kolażu podarowanym mi przez koleżankę, która, własnoręcznie zrobiła taki oto raj w rozmiarze A3. Nie wiadomo, gdzie patrzeć.
Urocze, czyż nie?
red.alice: Moja kolekcja koszulek wypada w tym zestawieniu dosyć blado. Z koszulek oryginalnych posiadam tylko jedną, ale za to jaką... Trykot z tego sezonu <a do nich mam ogromną słabość, bo są po prostu prze- prze- przepiękne> z nazwiskiem Rooney'a na plecach. Dlaczego Rooneya? *tracę dawny dumny ton wypowiedzi* Gdyż wcale za nią nie przepłaciłam, co zresztą moja mama skutecznie mi uniemożliwiała. Wprawdzie zgodziła się na koszulkę <a co miała zrobić? prasowanie, pranie, zmywanie naczyń przez miesiąc...>, ale kontrolowała jej cenę. I kiedy różnica pomiędzy koszulką Wayne'a <którego bardzo, bardzo lubię> a trykotem Paula Scholesa wynosiła około 50 zł, jakiegoś wielkiego wyboru nie miałam. Co nie znaczy, że nie cieszę się z koszulki Wazzy... Tylko wiecie, ostatni sezon Ginger Prince'a w MU i w ogóle... *protest: jeśli Scholesey odejdzie, własnonożnie skontuzjuję połowę składu. jeszcze nie wiem jak, ale jakoś...*
Na drugi ogień idą nabytki EUROwe. W tym zamieszaniu, w tym piłkoszale każdy mógł zapomnieć co robi. Także rodzina. I właśnie stąd się wzięły dwa niepatriotyczne nabytki. W przeciwieństwie do Silene, bardzo chciałabym spotkać Zakościelnego z giwerą A tak, a tak, ładny jest... *i teraz wszyscy robią 'uuuu' jak w przedszkolu* , więc w tej białej chodzę o wiele częściej.
Nie ma się czemu dziwić, po tej fazie grupowej Holandii każde moje pojawienie się na orliku w okazie koloru pomarańczy kwitowane było gromkim śmiechem. Poza tym... chyba rozumiecie, że szóstka z niemieckiego sama się nie zdobędzie.
Aby całkiem nie porzucić patriotyzmu, babcia znalazła gdzieś taką oto koszulkę z Orzełkiem i napisem POLSKA. Przydaje się na wf..
Obok przejaw patriotyzmu lokalnego, orlikowego. Mam takich dużo. Za zawody, w których udaję, że umiem grać i zamiast mijać przeciwników, chowam się za nimi, żeby trenerka mnie nie widziała i przypadkiem nie zmieniła. Po co w kibicowskiej kolekcji zdjęcie koszulki z Orlika? Nie wiem. Chyba się rozpędziłam. A może dlatego, żeby ta druga koszulka nie była samotna... Niemcy mają Holandię, to Polska niech ma chociaż orlika.
Bluza. Czyli najnowszy nabytek. O dwa rozmiary za duża, ale od razu mi się bardzo spodobała. Spodobała to za małe słowo. Ona mnie uzależniła od siebie. Teraz wisi na szafie i co kilka minut muszę na nią patrzeć dla psychicznej równowagi, której nigdy nie osiągnę.
Pora na mniej odzieżowe sztuki. Nie wiem do czego mogę zaliczyć biżuterię, nie jest to ani ubranie, ani gadżet... Mniejsza z tym, te oto kolczyki oraz gwizdek zostały zakupione w trakcie EURO 2012 i są noszone bardzo, bardzo często. Gwizdek jest na cześć naszego 12 zawodnika. Pozdrowienia ;)
Oto chyba najbardziej sentymentalna i najwartościowsza moja kolekcja. Plakaty. Zbierane od maja 2008. Oczywiście, nie mam już wszystkich, ponieważ na kilku z nich się wyżywałam (plakat Barcelony po wygranej LM w 2009 r, pierwszy plakat Cristiano Ronaldo w Realu, ostatni Teveza w MU, itd.), a kilka sprzedałam młodszemu bratu (za plakat Pudziana wytargowałam dychę, Małysza 7.50, a za resztę po 2-3 złote, ma się ten dar przekonywania... "Oryginalny plakat sprzed I wojny światowej *pierwszy trick-brat lubi słowo wojna* zachowany w nienaruszonym stanie. Na rynku osiąga zawrotną wartość kwintyliarda euro *drugi trick-nazwa obca wpleciona w opis jeszcze bardziej zachęca do kupna*. Niestety, nie jestem pewna czy cię na to stać *trick trzeci- urażenie męskiej dumy*"). Jednak teraz, patrząc w roku 2013 na plakat czy to Mariusza Lewandowskiego, czy nawet Torresa w barwach Liverpoolu i w Lidze Mistrzów, można się pośmiać/popłakać/wzruszyć wedle uznania.
Zestaw wzorowego ucznia. Wiecie, jaki mam dzięki temu zapał do temperowania kredek? *Ala kredkomaniak*
Teraz czas na puzzle. Puzzle 3D. Prezent ełrodwatysiąceośmiowogwiazdkowy. Od mamy. Bo jak można lepiej połączyć coś praktycznego i kreatywnego (puzzle) z bzikiem dziecka? Chyba tylko tak. Piłka ta jest niebywale trwała. A nawet jeśli już ją rozbiję o ścianę, później i tak wraca do właściwej formy...
Kubki. Z jedną małą uwagą: piję tylko z dwóch. Ten zielono-kremowy poszedł w odstawkę tuż po moim fochu kontrolowanym na Euro. Ale jako ozdoba półki prezentuje się nie najgorzej. Ten kolorowy przedstawia Gdańsk na Euro i jest wyjątkiem od odrzucenia, ponieważ po prostu jest piękny ;)
Z kolei ten Manchesterowy został nabyty w....Wiśle przed zawodami LGP. Cudowna pamiątka, prawda?
Pościel. To w tle to kołdra pamiętająca czasy, kiedy jeszcze uczyłam się czym jest spalony <że to nie te następujące naprzemiennie jaśniejsze i ciemniejsze pasy na murawie>, czemu dla jednego faceta zabrakło kolorowej koszulki i musi nosić czarną i dlaczego są wyróżnieni zawodnicy, którzy mogą łapać piłkę, a reszta nie może. Poduszka natomiast jest stosunkowo młodym nabytkiem- ofiarowana, abym mogła w nią płakać po wszystkich porażkach ubiegłego sezonu.
I wybrane rzeczy, których zastosowania nie jestem w stu procentach pewna...
To byłoby na tyle, jeżeli chodzi o nasze piłkarskie zbiory. Jak duże są wasze? Przywiązujecie wagę do gadżetów, czy wystarczy wam jedna, ukochana koszulka? Wolicie trykoty z nazwiskiem ulubionego piłkarza, czy może bez personalizacji? Zachęcamy do dyskusji w komentarzach!