11 czerwca 2014

Zejdźmy do Kopalni - recenzja

Z mało różnorodnego rynku, z którego łowiło się wszystko co tylko stało koło piłki nożnej, nisza książek sportowych przeszła w krainę mlekiem i miodem płynącą. Można przebierać w biografiach, analizach, przedrukowanych stronach z Wikipedii, ekhm, i wszystko dotyczy naszej ukochanej dyscypliny. Dlaczego więc akurat teraz, w natłoku mundialowych skarbów kibica, które w większości mają wartość podobną do skarbów znajdowanych w kinder niespodziankach, warto sięgnąć po Kopalnię, czyli zbiór oscylujących wokół mundialu tekstów?

O wyżej wymienionym tworze literackim dowiedziałam się, jakże by inaczej, z Twittera. Pierwszych kilka ćwierknięć na temat Kopalni - Sztuki futbolu nie przykuło należycie mojej uwagi, ale fala kolejnych połączona z informacjami o organizacji spotkania z autorami już tak. Jechałam do Warszawy niezupełnie wiedząc, na co się porywam, zachęcona jedynie kilkoma naprawdę popularnymi nazwiskami, jak Okoński czy Kołodziejczyk. Wróciłam z mniej lub bardziej głębokimi przemyśleniami, Kopalnią w torebce i naprawdę dużymi oczekiwaniami - wystarczył rzut oka na ilustracje i zdjęcia w środku, żeby poczuć klimat i chcieć więcej.

Oczywiście od razu rzuciłam się do czytania, ale Rafał Stec i jego tekst o La Roja podany jako przystawka skutecznie zahamował moje zapędy. Nie chcę oceniać każdego z autorów po kolei, bo nie będzie to wymiernym odzwierciedleniem jakości zbioru ich prac, ale zdecydowanie nie dostajemy tam na rozgrzewkę tekstu, który można przegryźć między prasowaniem koszul i oglądaniem ulubionej telenoweli. Trzeba usiąść, wziąć ewentualnie kubek herbaty, skupić się i wyczytać to, co w nim najważniejsze. Będę podsuwać go wszystkim kibicom Hiszpanii niepocieszonym po tym, że na rozpoczynającym się jutro mundialu nie dobrnęła ona nawet do strefy medalowej - powinien im pomóc.

Rozluźniłam się nieco przy śmieszno-strasznych wspominkach osób powiązanych z największą, bo najmniej spodziewaną porażką Polaków na MŚ'78, które zebrał Piotr Żelazny, a potem poszło już z górki. Nie trzymałam się kolejności tekstów, skakałam po tych, które najbardziej mnie interesowały, aż zamknęłam publikację późną nocą wczoraj, a właściwie już dzisiaj. Zamknęłam i pomyślałam: Jak dobrze, że będą kolejne numery.

Jednak clou całego zamieszania wydaje się być kwestia, czy Kopalnia jest dla wszystkich. Bo przecież rekomendują ją futbolowi hipsterzy, nie ma jej w Empikach i kogo w ogóle obchodzi złota jedenastka Węgier. Otóż, nie wiem, czy zgodnie z zamysłem autorów, czy nie, ale muszę posłużyć się wyświechtanym frazesem: każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A że podczas większości opisywanych meczów nie było mnie na świecie, nie odróżniam pressingu od dressingu i obudzona o trzeciej w nocy prędzej wyrecytuję inwokację, niż dziesięciu ostatnich mistrzów świata? Cóż, trzeba być policjantem, żeby przeczytać kryminał, albo szefem kuchni, żeby wziąć do ręki książkę kucharską? Zdecydowanie nie. A największą zaletą tekstów zebranych w Kopalni jest fakt, że nie przesycają, tylko rozbudzają nawet apetyt kogoś, kto nie ma faworyta wśród zagranicznych reprezentacji i szuka odpowiedniego preludium mundialu, które pozwoli mu naprawdę czekać na pierwszy gwizdek w Sao Paulo.

3 komentarze:

  1. Brzydka okładka. Sorry, to pierwsze, co pomyślałam po przeczytaniu tekstu.
    Mundial jest raz na cztery lata, więc warto się na niego odpowiednio nakręcić. Od kilku dni czytam wszystko, co mi podrzucają, żeby tylko poczuć Brazylię. Taka książka to nie byłby głupi pomysł, ale przed MŚ na pewno jej nie przeczytam. Wydaje się być o wszystkim i o niczym, ale... Powiedzmy, że Ci zaufam. Możesz mi podrzucić w lipcu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po MŚ nie straci na pewno na wartości. Też mi się na początku wydawało, że to zbieranina, przegląd dziennikarskich talentów, ale działa to na zasadzie magazynu, gdzie masz różne działy, różne formy wypowiedzi i możesz poczytać o wszystkim. Szybko wchodzi, sama zobaczysz :).

      Usuń
  2. Ostatnim akapitem mnie kupiłaś.
    Mnie się okładka akurat podoba, bardzo magazynowa, a skoro taki jest zamysł twórców...
    Też o niej słyszałam, czytałam, przekonana nie byłam, ale może się skuszę. Skoro polecasz. :3

    OdpowiedzUsuń