Arsenal
Klub, który kocham nad życie. Klub, od którego zaczęła się
miłość do klubowej piłki. I wbrew wszystkim hejterom jestem zdania, że to
właśnie kibice Arsenalu są najlepsi na
świecie: wierni po porażce, dumni po wygranej. A te wszystkie historyczne
#BlameRamsey czy też jak zawsze na czasie #WengerOut nie mają tu większego
znaczenia. Przecież każdemu kibicowi zdarza się ponarzekać na kontuzje,
przegrany mecz czy też brak spektakularnego transferu, tylko po to, żeby za
chwilę wyznać miłość swojemu klubowi. Once Gooner, always Gooner.
Bajeczny
Najlepszy baton na świecie. Taki mały, a sprawia tak wiele
radości.
Cesc
Od niego się zaczęło. Pojawił się na mundialu w 2006 roku i
tak zawrócił w mojej głowie, że po wizycie w Niemczech ściągnął mnie do
Północnego Londynu i sprawił, że pokochałam ten futbol, klub i piłkarzy. Jedyny
piłkarz, któremu chyba w stu procentach wybaczyłam transfer, zwłaszcza do
Barcelony. I chociaż moja wiara i nadzieja na powrót do domu w północnym
Londynie została drastycznie zabita, to nie potrafię nienawidzić go dłużej niż
kilka dni.
Draxler
Pewnego dnia zostałam nazwana Draxlerfanką, a ja dodam sama,
że chyba jestem pierwszą polską Draxlerfanką. Są tu jeszcze jakieś? Ten chłopak
urzekł mnie swoją grą i sympatyczną postawą. A pomyśleć, że nie odkryłabym go
gdyby nie Ibi i jego przygoda z Schalke04. Aż dziwne, że dla Afellaya nie
starczyło miejsca w tym alfabecie. Co okienko ściskam kciuki za Julka w
Arsenalu, bo chyba tylko Zielona wie, jak długo było to moim marzeniem.
Emirates Stadium
Moja prywatna świątynia futbolu, miejsce gdzie dzieje się
magia. Co tu więcej mówić? Dla niektórych to tylko genialna konstrukcja, dla
mnie do świętość w każdym calu. W każdym pomniku stojącym na zewnątrz, w każdej
płytce z dedykacją wyłożonej przed kasami, w każdej armatce.
Fifa
Nie wyobrażam sobie sezonu bez tej gry. Nie wyobrażam sobie
nie zakupienia tej gry do domowej kolekcji. To chyba mój taki trochę nałóg.
Każdy ma jakiegoś bzika ;)
Gunners
Co tu dużo mówić? Znaczna część mojego życia, to płynie
gdzieś w moich żyłach.
Highbury
To już legenda. Żałuję, że za czasów jego świetności nie
dane było mi oglądać grę Arsenalu, a zobaczyłam je dopiero w postaci biurowców.
Niezmiernie tego żałuję i wiem, że to jedno z
marzeń, jakie się nie spełni.
Isco
El Magician. Uwielbiam jego grę. Niezależnie od tego czy
wylądował w Realu czy nie uwielbiam ją oglądać. Szkoda mi jedynie tego, że
wylądował w tym klubie na ławce. No i hm… Chyba nie byłabym kobietą gdybym nie
dostrzegła jego poza boiskowych walorów, prawda?
Jack Wilshere
Przyszły kapitan mojego klubu – kapitan Jack. I
najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że wiesz to nie tylko po jego zapale i
miłości do klubu, ale czujesz to widząc go podpisującego autografy. Czujesz tą
miłość i czujesz dumę, która bije z tłumu Londyńczyków. Oni już dawno głośno
mówią, że to będzie nie tylko ich przyszły kapitan, ale i całego kraju. Że to
on kiedyś poprowadzi Anglię po puchary. Osobiście bardzo kibicuję tej
kandydaturze. Jak nie powstrzyma go już więcej żadna kontuzja to kto wie?
Koszykówka
Co prawda fanką siatkówki ( jak pewnie większość z Was) to
ja nie jestem i nigdy nie byłam. Baaa… Nawet za czasów świetności Indykpolu
(dawniej PZU AZS) nie byłam na żadnym meczu, a przecież mam bardzo blisko. W
koszykówkę za to uwielbiam grać i to nie tylko na konsoli. Jestem w stanie
nawet patrzeć na grę polskiej reprezentacji, ale tym takim głównym marzeniem
jest obecność na meczu Chicago Bulls i zobaczenie Derricka Rose’a w akcji. Nie,
jak zawsze muszę być mainstremowa i nie kręcą mnie Bryant, Durant, itd. Rose i
kropka.
Londyn
Zakochałam się w tym mieście. Dla mnie to moja oaza spokoju,
jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. Tak można zakochać się w wielkim mieście.
Zwłaszcza jeśli to miasto ma duszę, setki przyjaźnie nastawionych ludzi i
wszystko czego potrzebujesz do szczęścia. Wiem, że jeszcze nie raz, nie dwa tam
wrócę.
Michael Phelps
Idol. A raczej jeden z paru. Uwielbiam tego człowieka, za to
co osiągnął w sporcie, za to co zrobił w przerwie i za to, że postanowił wrócić
do „gry”. Jestem dumna z tego, że kiedyś będę mogła sobie powiedzieć, że
podczas olimpiady w Pekinie ściskałam mocno kciuki za to, żeby zdobył jak
najwięcej medali i pobił dotychczasowy rekord. A teraz? Kierunek Rio!
Nie wiem co może być lepszego w Hiszpanii od Atletico
No bo co? Atletico to jest moc. Kiedyś z nimi jedynie
sympatyzowałam. Warto zaznaczyć, że zawsze lubiłam ten klub, ale Diego Simeone
zaszczepił we mnie coś więcej, jakiś pierwiastek miłości, który sprawił, że
cieszę się po każdej strzelonej bramce. Martwię się przy każdej kontuzji i
raduję się z przewagi nad Barceloną i Realem. Impossible is nothing ( bo ja
przecież nie lubię La Liga).
Okazja
Chyba każda z nas nimi żyje w jakimś stopniu. Zawsze szukamy
okazji na kupienie taniej klubowej koszulki, książki opisującej życie naszego
idola czy też okazji na wizytę pod stadionem ukochanego klubu. Okazje i to nie
tylko te na piłkarskie zakupy to trochę moje życie. Każdą okazję należy w życiu
wykorzystać.
Podróże
Uwielbiam podróżować. Nie lubię siedzieć w domu na czterech
literach. Chciałabym zjechać cały świat albo chociaż połówkę. A jak nie to
chociaż całą Anglię. J I mogę wrócić z tych podróży choćby z pocztówką w
ręku, ważne żebym miała ze sobą aparat. Najlepsze pamiątki powstają właśnie za
jego pomocą.
Ramsey
One Aaron Ramsey, walijski Messi – Welshie. Niesamowita
metamorfoza i kto by pomyślał, że ten chłopak stanie się najlepszym piłkarzem
sezonu w Arsenalu? Przynam szczerze i bez bicia, jeszcze na początku zeszłego
sezonu należałam do ludzi używających hashtagu #BlameRamsey. Teraz to się
bardzo zmieniło, każdy jego pobyt na boisku wlewa w moje serce nadzieję. I
jedno jest pewne: Cesc kiedyś miał rację, typując go jako swojego następcę.
Sociedad
S… Długo nie musiałam myśleć, bo pierwsze skojarzenie to
właśnie Real Sociedad San Sebastian. Oczywiście mogłam umieścić też tutaj
Stomil albo Schalke04… Ale Sociedad wygrał w moim małym prywatnym głosowaniu.
Czemu Sociedad? Bo kiedyś tam pojadę, stanę pod ośrodkiem treningowym i będę
czekać aż Carlos V pojawi się na parkingu, a ja namówię go na powrót do
Arsenalu. No dobra… Może nie będę namawiać, ale wspomnę o tym jak bardzo tam
pasuje ;) Uwielbiam ten klub, Ci chłopcy mają w sobie coś, co sprawia, że
jakkolwiek by nie grali chce się patrzeć. No i sprawiają wrażenie strasznie
pozytywnych mężczyzn.
Theo Walcott
No właśnie Theo. Uwielbiam go, mój drugi ulubiony piłkarz
AFC po Cescu. Niesamowita prędkość i przegląd pola. Jeden z piłkarzy za którymi
stanę murem choćby cały świat miał go dość. Przeżywam to średnio raz na sezon (
w tym sezonie o dziwo, nie). Od samego początku wiedziałam, że przedłuży
kontrakt. No a po za tym? Miałam okazję przekonać się o tym jak niesamowitym i
serdecznym człowiekiem jest. I na żywo jest jeszcze przystojniejszy! W każdym
bądź razie nie wyobrażam sobie AFC bez niego.
UTA
Warszawa
Długo zastanawiałam się nad wpisaniem Wembley, ale doszłam
do wniosku, że Wembley teraz krąży mi po głowie (Que sera, sera…) nie zawsze. Warszawa natomiast jest dla mnie jak
drugi dom w Polsce. Uwielbiam to miasto i jeśli nie Londyn w przyszłości to
chciałabym zamieszkać właśnie tam. Uwielbiam duże miasta, miasta z metrem. A w
Warszawie? Lubię wszystko, nawet nie przeszkadzają mi tamte korki.
Zabrakło miejsca dla Rafinhii
No właśnie… Nie lubię Barcelony, nie będę się kryć. Nie
lubię ich piłkarzy. Jest tylko dwóch: Cesc z wiadomych przyczyn i Rafinha.
Czemu Rafinha? Jest mega mega mega przystojny. No ale oczywiście grać też
potrafi. Śledzę jego losy od zeszłego sezonu, przez Barcę B, przez Vigo aż do Barcelony. Nie wiem czy podołam oglądaniu go na CN, bo z Cesciem
wytrzymałam tylko ubiegły sezon, ale życzę mu jak najlepiej, dlatego uważam, że
powinien pójść w ślady brata i uciekać stamtąd jak najszybciej. Wspomniałam
już, że między nami jest tylko 182 dni różnicy? To nawet nie pół roku. ;)
Dużo rzeczy i osób nie zmieściłam w tej ankiecie, ale co ja poradzę, że nie zamykam się w normach alfabetu? Nie mniej mam nadzieję, że się Wam podobało i dowiedzieliście się o mnie choć trochę.
No cześć, cześć.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że lubisz koszykówkę! Serio!
Punkt pod "S" podoba mi się najbardziej, chociaż czytając powody, dla których wybrałaś co wybrałaś, trochę mi było przykro, bo to już nie ten sam zespół, grają tak bardzo źle i smutno. Liczę, że się wyrobią w trakcie sezonu. Ale co ja tu o Sociedadach, zapędziłam się, a to przecież nawet nie jest blog o La Liga.
Miło było poznać! :D
A no widzisz :P Lubię, lubię. Co prawda nie oglądam NBA, bo leci późno, ale popatrzec i pograć lubię. Gorzej tu z umiejętnościami i wzrostem. Chociaż.... rok temu grał w turnieju międzywydziałowym.
OdpowiedzUsuńCo do S, wiem wiem i mam nadzieję, że jeszcze wszystko się ustabilizuje.
Jeśli się coś lubi, to warunki fizyczne nie są przeszkodą. :>
UsuńTeż przewidujesz, że Jagoba za tydzień wylatuje?
Że aż tak? A po czym wnioskujesz?:P
UsuńBo w niedzielę mecz z Realem. Jeszcze zależy, jak pograją z Krasnodarem, ale na wyjeźdz
Usuń*wyjeździe, to pewnie będzie męczarnia.
UsuńEj, mnie też zaskoczyła ta koszykówka! Zamiast Ibiego dałaś Isco, jestem zawiedziona :( Nie ma też nic o pandach, w ogóle o zwierzątkach, a dużo ich w Twoim życiu
OdpowiedzUsuńSerio? żadna z Was o tym nie wiedziała?
UsuńIbi... Tak i tak został wspomniany, tak jak napisałam alfabet jest za krótki. Isco mimo, że w Realu to moim zdaniem zasluzyl na tą literkę. Nie ma zwierząt bo to bardziej futbolowy alfabet. Gdybym robila drugi to pewnie by sie pojawiły. W tym alfabecie generalnie zabraklo wielu osob, rzeczy, miejsc itd.
Zdecydowanie nie jesteś jedyną fanką Juliana *.* Uwielbiam go <3
OdpowiedzUsuń