09 maja 2013

Kobieta-kibic: dobry czy zły pomysł?

 Wielokrotnie w dziejach ludzkości kobiety czuły się niedostatecznie wyemancypowane. Walczyły o noszenie spodni, prawo do głosowania, możliwość zapraszania facetów na randki... Chciały pracować w kopalniach, zostawać politykami i inżynierami. Wszystko to już osiągnęły. Krzykiem, płaczem i tupaniem nóżką, jak to baby. Czy na pewno? Wydaje mi się, że zostało kilka dziedzin, w których nie udało nam się wywalczyć równouprawnienia i pokazać, że znamy się na tym równie dobrze. Cóż to takiego? Po pierwsze, motoryzacja- facet, który nie klepał zdrowasiek widząc parkującą kobietę, niech pierwszy rzuci kamieniem! Po drugie - futbol, i tym właśnie się dzisiaj zajmiemy.
  Dziś, żeby być dobrym kibicem, wcale nie trzeba być również facetem. Płeć piękna odkryła zalety futbolu już jakiś czas temu, jednak nawet w tak niszowym środowisku możemy wyróżnić kilka podstawowych stereotypów. Po pierwsze na pewno nasuwa się myśl, że jedyna kobiecie do szczęścia potrzebna rzecz, to przystojni piłkarze. Bo też zazwyczaj od tego się zaczyna, a naszego przyszłego idola wypatrujemy raczej w spotach reklamowych, niż na boisku. Wraz z wiekiem zamiłowanie do piłki ewoluuje i oklejanie pokoju roznegliżowanymi zdjęciami Gerrarda nie wystarcza. Wtedy można wybrać jedną z dwóch dróg: 
a) obciąć wszystkie swoje spódniczki do długości mini, kupić karnet na cały sezon i po każdym meczu zaciekle dawać obiektowi zainteresowania sygnały, dopóki tylko wystarczy bielizny, coby było co na boisko wrzucać;
b) zacząć zbierać na operację zmiany płci, żeby w końcu móc spokojnie zasiąść na kotle i dopingować razem z resztą kibiców jak równy z równym. Utarło się przekonanie, że ''kobieta kibicująca'' to oksymoron, a panie zazwyczaj przychodzą na mecze traktując stadion jak duże biuro matrymonialne - jeżeli nie uda im się poderwać piłkarza, to może chociaż jakiś przystojny kibic się za nimi obejrzy...? W obliczu takiego stereotypu niektórym z nas ciężko otwarcie przyznać się do kierunku, w jakim podążają nasze zainteresowania. 
 Pamiętam swoje pierwsze zderzenie mojego małego fanowskiego światka z płcią brzydką. Druga klasa gimnazjum, hormony buzują a największym priorytetem jest chęć zaimponowania starszym kolegom. Jak to zrobić? Ano najlepiej pochwalić się, że widziało się wszystkie mecze Mistrzostw Europy. Że pamięta się wyniki pierwszej kolejki ekstraklasy. Że wie się, kto stoi na bramce w lokalnym klubie. Co mi to dało? Niewiele, bo w tamtych czasach umiejętności teoretyczne trzeba było potwierdzić też na boisku. 
Niestety, już od dzieciństwa wiedziałam, że piłki to ja kopnąć prosto nie potrafię. Nie rozumiem, dlaczego miałoby to wadzić w zgłębianiu tajemnic futbolu. Houllier wybitnym piłkarzem też raczej nie był, a jednak koronę z Liverpoolem zdobył. Szybko więc straciłam swój autorytet wśród chłopców, a koleżanki czasami pukały się w głowę, kiedy próbowałam dyskutować z nimi na temat ostatniego meczu. Te nieprzyjemne doświadczenia sprawiły, że kiedy zmieniłam otoczenie po rozpoczęciu nauki w szkole średniej, długo nie przyznawałam się nowym znajomym do tego, jak spędzam sobotnie popołudnia. Ale kiedy już zdecydowałam, że nie ma co się kryć, posypały się pytania: ''Co jest w tym niby ciekawego?'', ''Dlaczego nie siatkówka? To taki dziewczyński sport.'', ''Na którego piłkarza lecisz? Lewandowski?'', ''No to powiedz mi, co to spalony...''. Po czym z przykrością odkryłam, że większość moich znajomych nie dzieli ze mną zainteresowań, więc, nie znając sprawy od podszewki, posługują się jedynie utartymi przesądami. Wtedy też  zaczęłam szukać odpowiedzi na to, jak postrzegają nas faceci interesujący się taktyką czy nowinkami transferowymi troszkę intensywniej niż przeciętny pan Kowalski traktujący mecz jako najlepszy dodatek do piwa. 
  Zadałam kilka kluczowych pytań chłopakom, którzy znają się na tym lepiej, niż ktokolwiek inny:
- Oskar, siedemnastoletni obrońca ŁKS, redaktor na portalu LFC.pl,
- Kamil, 19 lat, piłkarz grającego w Klasie A grupy podlaskiej Uczniowskiego Klubu Pionier Brańsk, od 2002 r. kibic AC Milan.
- Maciek, 20 lat, od pięciu lat filar redakcji LFC.pl, jest w szczęśliwym związku z fanką The Reds
- Adrian, od roku 2004 pisze na fcbarca.com
- Ricardo, 30 lat, od dwóch lat mieszka w Polsce, zapytany o to, czy jest fanem FC Barcelony opowiada: ''Nie jestem fanem, jestem fanatykiem!''. 
- Sebastian, 16 lat, fan United
  Przyznam szczerze, że przeprowadzone rozmowy mnie zaskoczyły. Spodziewałam się skrajnych opinii poprzedzonych piętnastominutowym turlaniem się ze śmiechu na widok naszego bloga, na którego musiałam ankietowanych zaprosić, chcąc nakreślić obraz tego, w czym przyszło brać im udział. Tudzież w ogóle nie spodziewałam się odpowiedzi, a w większości przypadków dostałam odzew z nawiązką. Przechodząc do sedna, najpierw postawiłam pytanie dotyczące najbardziej nurtującej mnie kwestii: czy stereotyp, że kobiety rodzą się z blokadą mózgową zabraniającą pojąć im reguły odgwizdywania spalonego i z natury nie mogą znać się dobrze na futbolu, jest prawdziwy?

Sebastian: Nie, nie wierzę w takie rzeczy. Sam mam kuzynkę, która dobrze zna się na futbolu. Jeżeli to naprawdę kręci dziewczynę, to pojmie zasady piłki nożnej.

Oskar: Kobieta to też normalny człowiek (ktoś to w końcu zauważył...-dop.aut) i jak najbardziej może znać się dobrze na futbolu. Stereotyp spalonego jest bezsensowny, bo każdy jest w stanie zrozumieć to po kilkusekundowym wytłumaczeniu. Powiedziałbym, że kluczową kwestią jest tutaj małe 
zainteresowanie wśród płci pięknej.

Ostatnie zdanie jest kwestią sporną. Przecież my wiemy, że wcale nie jesteśmy nieliczną grupą. Wystarczy spojrzeć chociażby na licznik odwiedzin mojego bloga, na użytkowniczki portali takich, jak ciacha.net czy kickette.com. A może wrażenie, że kobieta-kibic to zjawisko niszowe, wynika z tego, że połowa z nas boi się, dajmy na to, ujawnić na klubowym forum pod damskim nickiem, obawiając się niezrozumienia lub bolesnej ignorancji? Czy nasze obawy są uzasadnione?

Kamil: Jeśli dziewczyna nie potrafi wymienić chociażby zawodników z wyjściowej jedenastki owego zespołu, ani nie zna podstawowych informacji o drużynie (np.: ''Pepe Reina? Znam, to ten trener Barcelony!''), to żenujące. Natomiast jeśli naprawdę kibicuje, jest to zdecydowanie jej zaletą.

Z bólem przyznaję, że znam oba przypadki. Rozmowa z kompletnym laikiem jest o wiele przyjemniejsza niż dyskusja z kimś, kto ewidentnie nie ma o temacie bladego pojęcia, a stara się udowodnić, że jest inaczej. Nie należy mylić faworyzowania zawodnika z powodu aparycji z wspieraniem drużyny. A właśnie, czy facetom przeszkadza, kiedy ich dziewczyny nie ukrywają przy nic fascynacji gwiazdami sportu? Należy okazać zazdrość, czy zignorować zjawisko?

Maciek: Co do niektórych ''przystojniaków'' mamy bardzo odmienne zdanie, ale z niektórymi typami mojej dziewczyny trudno się nie zgodzić, Borini na przykład. Nie mogę tylko zrozumieć podziwiania zawodników, którzy robili bardzo niedżentelmeńskie rzeczy poza boiskiem. Chociażby zdradzający swoje żony Terry czy Giggs. Dla mnie to, jakimi są ludźmi, skreśla ich.

Oskar: Raczej zignorowałbym to, bo wiadomo, że każdy ma swoich ulubieńców, chyba, że zakrawa to o przesadę. Na przykład kiedy wchodzę do domu, mówię dziewczynie, że kupiłem nowy samochód, a ona ma to gdzieś i oglądając w tym czasie mecz Realu odpowiada: ''Ale piękny zarost ma ten Alonso...''. 

W pierwszej wypowiedzi poruszono bardzo ważną kwestię. Mianowicie my, dziewczyny, gloryfikujemy gwiazdy sportu, muzyki czy kina, a nie zwracamy uwagi na to, że w życiu prywatnym krzywdzą oni swoje żony, córeczki. Co się stało z naszą siostrzaną miłością i wsparciem? Ale to tak na marginesie. Wracając do clou, zastanowiłam się też wspólnie z chłopakami, czy partnerka powinna kibicować tej samej drużynie.


Ricardo: Jak się zakocham, to się zakocham, nie ma zmiłuj. Byłoby idealnie, gdybyśmy chodzili razem na mecze, omawiali taktykę, na pewno nie byłoby nudno... Ale nie jest to konieczność.

Oskar: Jeżeli kibicuje rywalom, to tylko mały minusik, który może przerodzić się w plus. Kibicowanie jednej drużynie byłoby bardzo spójne, ale z drugiej strony troszeczkę nudne. Oczywiście obecnie łaskawszym okiem spoglądam na fanki mojego ukochanego Liverpoolu, ale jeśli poznałbym idealną dziewczynę, a byłaby ona fanką United, to uśmiechnąłbym się tylko pod nosem i dogryzał, jak tylko mógł. Oczywiście w pozytywnym tonie.

Maciek: Po prostu oglądalibyśmy dwa razy więcej meczów.

Adrian: Niekoniecznie. Trzeba rozróżnić miłość, związek, życie prywatne od zainteresowań, upodobań.  (Tak właśnie mężowie tłumaczą się, kiedy ich żony popadają w kompleksy po obejrzeniu zdjęć pań z tych pisemek znalezionych w najciemniejszej części garażu) Ale chciałbym kiedyś trafić na dziewczynę, która nie będzie marudzić, że oglądam mecz, a sama z ciekawością przysiądzie, obejrzy i będzie wraz ze mną dzieliła pasję.

A skoro już przy żonach jesteśmy, to wybiegnijmy lekko w przyszłość. Otóż czytając autobiografię Stevena Gerrarda natknęłam się na zdanie, że cieszy go niezmiernie spokój, jaki zastaje w domu po powrocie ze stadionu. Nikt nie truje mu nad głową, że źle podał w pięćdziesiątej minucie i że nie przelobował bramkarza, a miał szanse na gola do szatni, bo ani Alex, ani ich córeczki po prostu futbolem się nie interesują. Spytałam ankietowanych, czy wizja, w której oni są piłkarzami jednej z czołowych lig i mają żonę, która ogląda uważnie wszystkie mecze i krytykuje każde podanie, im się podoba.

Oskar: Ciężkie pytanie. Raczej nie chciałbym rozmawiać ze swoją kobietą o detalach taktycznych, ale miło by było usłyszeć jej luźną opinię o meczu. Jako, że osobiście żyję futbolem 24h na dobę, nie potrzebuję odpoczynku od niego.

Kamil: Wolałbym z nią o tym nie rozmawiać, chociaż w sumie to zależałoby od samopoczucia. (''Znowu nie strzeliłeś hattricka?! Seksu dzisiaj nie będzie!'')

Maciek: To zależy, ile pracy piłkarz przynosi ze sobą do domu, zainteresowania żony są chyba drugorzędne. Poza tym, żeby zostać żoną piłkarza, musi się w jakiś sposób interesować tematem i pewnie wie, kiedy coś doradzić, zaznaczyć, pocieszyć czy pochwalić za dane zagranie. (Tak siedzę i myślę sobie, że łatwiej po prostu zostać kochanką...)

***
Poznałyście już odpowiedzi na nurtujące nas od wieków pytania, mam nadzieję, że rozwiało to chociaż część waszych wątpliwości związanych z trudami bycia fanką futbolu. Nie ma potrzeby ukrywania się, strach, że powiemy coś nie tak, rzucimy głupią uwagę i staniemy się w oczach mężczyzn ''głupiutkimi kobietkami'', jest irracjonalny. No, pod warunkiem, że nasze ''kibicowanie'' nie wygląda w sposób następujący:

Także tego. Jeżeli jeszcze jakieś pytania zaświtają w waszych głowach, dajcie mi znać w komentarzu, mój sztab ekspertów spróbuję coś na to zaradzić!

PS.: Za pomoc w tworzeniu artykułu serdecznie dziękuję wszystkim chłopakom, którzy zgodzili się na rozmowę. Większości z nich nie znałam wcześniej, a ten mały wywiad był naszą pierwszą wymianą zdań, więc również gratuluję odwagi! A bo mało to zboczeńców się po internecie kręci...? Gorące podziękowania składam również na ręce moich koleżanek blogerek i użytkowniczki 07zielona - dzielnie pomagały mi w zbieraniu materiału. Na koniec, w ramach rozrywki dla władających hiszpańskim czytelniczek, zostawiam wam całą, koszmarnie długą, dwuminutową rozmowę z Ricardo.


23 komentarze:

  1. Zgadzam się z tym, że przekonanie o ignorancji w sprawie piłki nożnej wśród kobiet jest spowodowane przede wszystkim ich małą liczbą. Odwiedzając np. portal ciacha.net też byłam przekonana, że wcale nie jestem taka inna niż wszystkie, że jest bardzo dużo dziewczyn, które interesują się sportem, jednaki później przyszło mi się zderzyć z rzeczywistością i okazało się, że było to po części złudzenie. Poszłam na studia i zdałam sobie sprawę, że jestem chyba jedyną czynną kibicką na 130-osobowym kierunku. Pomijam, fakt, że jest to kierunek ścisły i większość studentów to chłopaki, ale jest też spora liczba dziewczyn i niestety żadna nie podziela moich zainteresowań. Wśród znajomych spoza uczelni też nie mam koleżanek-kibicek, ewentualnie jakieś okazjonalne fanki, oglądające CL z chłopakiem w TVP. Jeżeli wejdziesz w środowisko, w którym zbierają się osoby o danym typie zainteresowań, to logiczne, że wydaje się, że jest ich dużo.
    Następna sprawa, to to lekceważące podejście do dziewczyny-kibica. Też się z tym spotkałam. Na nadgarstku mam zawsze opaskę z logiem Realu Madryt, więc często spotykam się z pytaniem: "Kibicujesz Realowi?", ale niestety zdarza się, że po takim pytaniu przychodzi następne np. "Potrafisz wymienić pierwszy skład?", albo "Wiesz jakim grają ustawieniem?". Czuję się wtedy bardzo głupio. Z jednym z kolegów właśnie tak zaczęłam znajomość (chłopak od pierwszego składu), po jakimś czasie powiedział, że nie chce ze mną rozmawiać, bo czuje się jak laik ;). Mam też jednak znajomych, którzy podchodzą do moich zainteresowań bez żadnych zdziwionych spojrzeń albo niedowierzania, jak np. inny kolega, kibic Liverpoolu, z którym zawsze mogę porozmawiać o Premier League albo nawzajem się podroczyć, bo tak jak ja nie lubię Liverpoolu, tak on nie lubi Manchesteru United :)
    Z czasem na pewno będzie nas coraz więcej i myślę, że te granice będą się powoli zacierać. Póki co trzeba po prostu się nie przejmować dziwnymi spojrzeniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. W dawnych czasach (jak byłam feministką) hejtowałam stereotypy o kobietach, ale teraz już wiem, że odmawianie zdrowasiek, kiedy kobieta parkuje to wcale nie jest taki zły pomysł.
    (Osobiście boję się, kiedy moja mama prowadzi.)
    A co do piłki to chyba mój ewentualny facet (haha, tak sobie marzę) miałby ze mną ciężko. (No chyba, ze byłby Borinim/Kellym.) Przecież mój tryb 'fangirling' bywa zabójczy dla otoczenia.
    Tak szczerze to kibic United to jedyny kibic, którego bym odrzuciła ze względu na to, nawet jak byłby idealny. Serio, po prostu nie wyobrażam sobie tego, żeby być z gościem, przy którym nie mogę swobodnie hejtować MU.
    Chociaż jeden z moich bliskich przyjaciół jest fanem MU i to jedyny koleś, z którym gadam na co dzień o Premier League i mamy taką sytuację (hemoglobinę, halucynację), że kiedy np. MU dostaje w dupę to tylko się z niego podśmiewam, ale bez chamstwa. (Chociaż czasem zdarza nam się większa sprzeczka np. o Suareza, Fergiego i jego FA)
    Zauważyłam też, ze jak z kimś przestaję, kogo lubię, a ten ktoś kibicuje powiedzmy zespołowi z innej ligi (którą się nie interesuję) to schemat na ten zespół się wkręca.
    Tak miałam z Borussią. W sumie miałam na nich wylane, nawet mnie wkurzało to spuszczanie się nad nimi, ale potem zakumplowałam się z kibicem BVB i jakoś zaczęłam im dobrze życzyć, sympatyzowac itd.. :)
    U mnie w klasie zyskałam trochę tym, ze kibicuję. Tzn. koleżanki jakoś niespecjalnie chcą ze mną gadać o piłce (kij im w ucho), ale czasem któryś z kolegów podejdzie i spyta "Jak tam Liverpool?". Czasem sobie drwią z wyników, ale to i tak czasem mój jedyny kontakt z klasą. (Hehs, zawsze mówię, że ich nie znoszę.)
    A tak już kończąc to nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto nie interesuje się piłką. Umarłabym. Jak wytrzymałabym z kimś, kto nie rozumie dlaczego ryczę po przegranym meczu albo przed finałem pucharu chodzę spięta cały dzień?
    pisjoł, tak ogólnie zarąbisty wpis :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nie wiesz, co mówisz xD. Ja, kobieta po przejściach, teraz postanowiłam sobie, że albo kibic Manchesteru, albo żaden, bo skoro zasada podobnych zainteresowań nie zadziałała, to może czas spróbować przeciwieństwa xD.

      Ja mam tak z Realem, mam koleżanki, które są zagorzałymi kibickami, i przez to wyklarował mi się obraz faworyzowania Madrytczyków, a nie Barcelony.

      Ja nie wyobrażam sobie nawet przyjaźnienia się z kimś, kto się tym nie interesuje. Owszem, moja przyjaciółka woli siatkówkę, futbolem raczej gardzi, ale daje się namówić na oglądanie meczów, zna najnowsze nowinki sportowe i podstawową jedenastkę Liverpoolu. To wystarczy.

      Usuń
    2. Ja nie miałam przejść z kibicami, więc tylko próbuję to sobie wyobrazić i jakoś tego nie widzę :D Oczywiście jest jeszcze fakt, że zostanę starą panną, więc w sumie nie za bardzo jest sens nad tym rozmyślać xD

      Ja się przyjaźnię z ludźmi, którzy się nie interesują, bo w sumie mamy pełno innych zainteresowań, które się pokrywają. Siatkówka, muzyka itd. Ale chociaż oni się nie interesują to przynajmniej zawsze dobrze życzą Liverpoolowi dla mnie :D A przyjaciółki po prostu chcą wiedzieć, który piłkarz jest teraz moim przyszłym mężem. :>
      I jakoś tak są wyrozumiali, jak zaczynam piać na cześć LFC.

      Usuń
  3. To jest żałosne, że niektórzy uważają, że kobiety wgl nie znają się na sporcie i nie mają prawa sie znac, bo mężczyzna wie wszystko najlepiej. Takie sranie w banie, że się tak wyrażę xDD
    Ja piłką nożną jakoś szczególnie się nie interesuje. Bardziej ciągnie mnie do sportów motorowych MotoGP, F1, żużel i tego typu sprawy.Moje przyjaciółki mnie w ogóle nie rozumieją, czasami patrzą na mnie jak na wariatkę kiedy próbuje porozmawiać z nimi o wyścigu.
    Fajnie, że chociaż jest jeden chłopak w klasie który nie dogryza mi i akceptuje to iż kocham sport. Jasne na początku znajomości mówił mi że np. oglądam żużel i kibicuje Apatorowi Toruń tylko dlatego, że jeździ tam Darcy Ward ( nie prawda że mam obwieszone nim wszystkie ściany w pokoju i że liczba jego zdj na mojej komórce wynosi ponad 100). Ale gdy dowiedział się, że mimo kilometrów jestem z tym klubem od 5 lat, za nim jeszcze dołączył tam Darcy zmienił do mnie nastawienie. Traktuje mnie normalnie. Codziennie rozmawiamy o Formule, żużlu. Gdy nie wiem jakim wynikiem zakończył sie dany mecz informuje mnie o tym i zdaje mi cała recenzje i na odwrót czasami :D
    Klasa ogólnie postrzega mnie jako tą od sportu a ja się tym jaram xDD A z dwoma chłopakami nie rozmawiam bo kibicuje Barcelonie. Wrogowie publiczni numer jeden. Nie wiem czy przynajmniej 10 słów w ciągu 9 lat znajomości z nimi zamieniłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporty motorowe jako zainteresowanie płci pięknej to chyba jeszcze większa anomalia dla facetów, niż futbol! Super, że mimo początkowego niezrozumienia, nie zrezygnowałaś z kibicowania no i że w końcu znalazłaś do tego wspólnika :D.

      Z postrzeganiem przez otoczenie jako ''ta od sportu'' to zabawna historia, bo mam tak samo, ale niekiedy jest to uciążliwe, bo ludzie oczekują, że znam WSZYSTKIE wyniki, a tak oczywiście nie jest. Ostatnio koleżanka była zdziwiona, że nie potrafię podać jej nazwiska piłkarza Realu, które jakoś wypadło jej z głowy, a opisała mi go jedynie jako: ''Ten taki przystojny, wysoki, z ładnym uśmiechem.'' xD

      Usuń
  4. abeuiqwrjwqbuw. tam na końcu miało być że oni kibicują Barcelonie, a nie ja :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy pierwszy raz zauważyłam (baaardzo dawno temu), że istnieje taki stereotyp "kobieta nie może być kibicem", już na początku wydał mi się śmieszny - kobiety- kibicki w mojej rodzinie to codzienność. Za to mój ojciec wręcz nie cierpi piłki nożnej!
    Ale szczerze mówiąc, nigdy nie miałam problemu z kolegami, nigdy nikt nie zrobił wielkich oczu, że kibicuję i nie musiałam nikomu udowadniać, że wiem co to spalony. Wszyscy zawsze przyjmowali to jako coś naturalnego, a po meczu pytali się mnie, jak mi się podobał itd., bez żadnej ironii czy pokpiwania.
    Wśród moich znajomych jako mniejszość czułam się tylko poprzez klub, jakiemu kibicuję,bo przysięgam, co trzeci mój znajomy jest fanem Barcy! :D
    Bardzo dobry artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój ojciec też nie lubi piłki, ale ja i moja siostra interesujemy się nią. Wśród moich znajomych co drugi to 'kibic' Barcy. Tylko że połowa z nich nawet nie wie kto to Vilanova o_O Ja nie kibicuję Barcelonie, ale wiem o niej więcej niż ci "kibice" xD

      Usuń
  6. W mojej szkole tylko parę dziewczyn INTERESUJE się piłką. Chłopcy zawsze dziwnie na mnie patrzą. Denerwują mnie dziewczyny z mojej klasy. Znają tylko Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, bo raz na 100 lat oglądną mecz reprezentacji. Moja 'przyjaciółka' jest taką osobą. Po finale Euro 2012 cały czas mówiła o wielkiej Hiszpanii. Ten mecz był jej pierwszym meczem Hiszpanii, który oglądała. Zaczęła się wymądrzać i udawać, że się zna. I powiedziała, że Pique to bramkarz! Jezu... ;/ Jak ogląda jakiś mecz reprezentacji to potem przez cały czas udaje, że się zna, to takie żałosne. Mam już tego dość. Albo obraża Boruca, bo ona ''kocha'' Szczęsnego, bo jej się podoba. Nie powiedziałam jej jeszcze co o tym myślę, ale już naprawdę nie wytrzymuję.
    I jeszcze jedno moje zmartwienie. Mężczyźni (może nie wszyscy, ale większość) uważa, ze kobiety kibicują jakiejś drużynie, ponieważ podoba im się piłkarz, który tak gra. Nie mówię, że tak nie jest, bo zauważyłam, że naprawdę wiele dziewczyn 'kibicuje' Chelsea, ponieważ gra tam Torres. Ale PRAWDZIWE kibicki takie nie są. Oczywiście może im się podobać jakiś piłkarz, ale nie muszą od razu kibicowac drużynie, w której gra. Gdyby tak było, już dawno kibicowałabym Liverpoolowi przez Stevena♥.Ale tak nie jest. I myślę, ze mężczyźni trochę nie biorą na poważnie dziewczyn, które mówią, że interesują się piłką.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba trochę za dużo siedzę na serwisie ciacha.net, bo dla mnie kobieta-kibic to coś normalnego, a facetów kibiców na dobrą sprawę nie znam. No może mój brat. Spora część kolegów nie odróżnia Interu od Milanu, a reszta traktuje mecz własnie jako najlepszy dodatek do piwa. Hm, nie jestem w stanie określić komu kibicują, bo jadą równo po wszystkich. Ja tam staram się nie wychylać, bo nie czuję potrzeby poderwania któregokolwiek z nich, ale po tych trzech latach coś zaczęło do nich docierać... Tak więc każda porażka Barcelony jest tak głośno komentowana, żebym na pewno to słyszała. Do tego jakieś "Spal to!" na widok bluzy I <3 Barcelona, albo "Zawiodłem się na tobie" gdy paradowałam w trykocie Liverpoolu.
    Mieszkam na Podkarpaciu. Jak Podkarpacie to Rzeszów. Jak Rzeszów to Resovia. Jeżdżą na mecze i dziewczyny i chłopaki. Jest wzięcie na ten sport i to cieszy, bo np w czasie Pucharu Świata w Japonii mecze były najczęściej o godzinie 7 i dużą częścią klasy kombinowaliśmy jak to by obejrzeć mecz albo przynajmniej wynik poznać

    OdpowiedzUsuń
  8. Zacznę od tego, że, jak zwykle, przegenialny wpis. :)

    Hm, bycie kibicem w szkole do najłatwiejszych nie należy. Nie wiem, czy którykolwiek kolega tak naprawdę traktował moje kibicowanie na poważnie. Chociaż oczywiście bardzo się starałam, aby tak było. Nawet sprawiało mi satysfakcję tłumaczenie, czym jest spalony, czy wymienianie nazwisk mniej znanych piłkarzy, o trenerach nie wspominając (to był prawdziwy szpan!). Chociaż zapewne i to ich w żaden sposób nie przekonywało.
    A teraz? Hm. Znudziło mi się. Uważam, że nie muszę nikomu udowadniać, że znam się na piłce i widzę w tym coś więcej, niż ładne buźki i/lub tyłki. Tak, jestem kobietą i lubię sobie popatrzeć na atrakcyjnych mężczyzn, co w tym złego. (I wcale się nie wstydzę, że na 1200 zdjęć z wyjazdu, połowa to zdjęcia Jona!)
    Odpowiedzi chłopaków mnie nieco zaskoczyły, bardzo pozytywnie. Wydaje mi się, że ten stereotyp kobiety-kibica już jest nieco łamany i zmierzamy w dobrym kierunku.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam to samo, też lubiłam zabłysnąć jakąś ciekawostką, dopóki nie zorientowałam się, że wtedy ludzie patrzą na mnie jak na debila i myślą zapewne: ''Co ona życia nie ma?'' . Raz siedziałam w szkolnym bufecie i czytałam strony ze sportem w Fakcie (spuśćmy na to zasłonę milczenia :D), dosiadły się koleżanki, i najpierw było takie: ''Wow, interesujesz się tym? Wow, masz bloga? Wow, ktoś to czyta?'', a później, kiedy już wkręciłam się w opowiadanie im, co i jak, łapałam tylko dziwne spojrzenia i krzywe uśmiechy.

      Ej, co jest ze mną nie tak, że męskie tyłki nigdy mnie nie interesowały i zawsze wolałam, kiedy ich nie było, niż kiedy były xD?

      A właśnie, kiedy będziemy mogły przeczytać/obejrzeć jakąś relacyjkę z wyjazdu :)?

      Usuń
    2. Ja się spotykam z dość różnymi reakcjami, a ostatnio zauważyłam, że z czasem zdziwienie przeobraża się w szacunek. To bardzo miłe i naprawdę coraz częściej słyszę, że ludzie mnie szanują, a nawet mi zazdroszczą, że mam taką pasję.
      Aczkolwiek wygląda to mniej więcej tak, jak napisałaś; fajnie, kibicuj sobie, ale oszczędź szczegółów.

      Mnie też nigdy szczególnie męskie tyłki nie interesowały. Zmieniło mi się całkiem niedawno.
      Tyłki są fajne, no chyba że jest to tyłek Ibaia Gomeza, huehue, ale jeszcze bardziej kręcą mnie nogi, ok. (Nogi Jona, najpiękniejsze.)

      Hm. Miała pojawić się dzisiaj, ale nie wiem, czy dziewczyny są zadowolone z mojej 3-stronicowej relacji.

      Usuń
    3. Zdecydowanie kibicowanie jest ciut ambitniejszym sposobem na życie niż malowanie paznokci i czytanie pism kobiecych, czego wszyscy chyba od dziewczyn oczekują. Chociaż to też robię :D.

      O, nogi tak. Znaczy, oczywiście, jak są dwie i sięgają do ziemi, to super. Ale ja mam jeszcze kilka innych kryteriów xD.

      Są czy nie są, upublicznijcie coś, bo umieram z ciekawości, a tym, co wrzucałyście na twittera, tylko rozbudziłyście mój apetyt ;).

      Usuń
    4. Och, ja rownież. Jestem kibicem, ale też, a może przede wszystkim, typową babą. I jedno nie wyklucza drugiego.:D

      Tak. Fajnie, jak ma jeszcze włosy. (Sorry, Pique.)

      Upublicznimy, cierpliwości. :)

      Usuń
  9. O kurde, czuję się wyróżniona, że mogłam obejrzeć i zrozumieć rozmowę z Ricardem :D

    Tiaaa, to o czym piszesz tyczy się chyba wszystkich dyscyplin sportowych. Miałam kiedyś taką sytuację, że powiedziałam koleżance, że kocham skoki narciarskie, a ona na to: "Lubisz facetów w gumach?". Albo mówię swoim najukochańszych kolegom z klasy o tym samym, a oni od razu mnie wypytują kto był pierwszy, kto drugi itp itd. A ten plakat Schlieriego, który mi dałaś powiesili na tablicy w sali matematycznej i babka od matmy się przeraziła xDDD A potem wszyscy ze mnie piali, bo jak zapytała czyje to, to ja na to: "On jest mój!". Chodziło mi o plakat, ale cóż, zostałam niezrozumiana xDD

    Co do spalonego, powiedziałam kiedyś jednemu z nauczycieli w-fu w naszej szkole (facetowi rzecz jasna), że wiem co to jest spalony (okej, nie znam detali, bo się piłką nożną już jakoś zajebiście nie interesuję, ale jak oglądam mecz, to wiem czemu muszą przerwać akcję :D), a on mnie zaczął tak wypytywać, aż mnie złapał na tym czego nie wiem i wtedy był zadowolony, a ja zwątpiłam, czy rzeczywiście coś rozumiem ;P

    Cóż, ale są lepsze agentki, cytuję: (początek drugiej połowy) "Ej! Oni się zamienili bramkami!" xDDD

    Co do numeru, zaryzykuję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam napisać, że u mnie jest odwrotnie: najpierw kochałam skoki tylko dla sportu, a teraz dostrzegam inne jego walory :D

      Cóż, nie moja wina, że Schlieri i Kot są zabójczo [rzystojni nawet w kaskach :D

      Usuń
  10. Szczerze mówiąc, jedynym osobnikiem, który ma obiekcje co do mnie jako kibicki, jest tata :) Ale to złożona relacja: raz jest zły, że co to za dziewczyna, co tylko "o, mecze w kółko i na okrągło ogląda...", a z drugiej strony razem siedzimy i patrzymy się na hm popisy Legii albo Liverpoolu, więc w sumie to zależy od jego humoru. Choć grającej mnie w piłkę nigdy nie potrafił docenić, ale trudno, widać bał się o krzywe nogi i te sprawy :> Chociaż pamiętam jeszcze, jak w podstawówce, gdy nie chcieli mnie wciąć do drużyny, jakiś dwa lata starszy gostek rzekł: "Bo piłka nożna to nie sport dla dziewczyn". Szkoda tylko, że co drugiego bez problemu kiwałam -.- ... Wydaje mi się jednak, że nie ma co rezygnować z kibicowania, a chłopaki, nawet mimo początkowego hm sceptycyzmu mogą się pozytywnie zdziwić i mieć nieoczekiwanego towarzysza do ciekawych rozmów :> A że oni nie widzą zmian we fryzurach Coutinho czy Hendo, to już inna sprawa :)... Wiem tylko, że piłka nożna od kiedy pamiętam sprawia mi niesamowitą frajdę i dopóki mi wzrok nie siądzie od komputera, zamierzam patrzeć na tę skórzaną kulkę i się cieszyć/płakać, że ktoś ją kopie do bramki. Pozdro ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż sobie obejrzałam kultowe video ze strzelaniem w poprzeczkę i mistrzowskim komentarzem, if you know what i mean <3.

      A mi się wydaje, że kibicowanie jest tylko dla kobiet- przecież jak przeciętny facet napatrzy się na takiego Boriniego, to wpadnie w depresję z powodu kompleksów, to niezdrowe ;)...

      Usuń
    2. Znasz takie słowo jak "tajemnica" ? grr :D.... (ładny awatar swoją drogą)

      Usuń
  11. Ja mam o tyle dobrze, że prawie od czterech lat jestem z kibicem United, nie wyobrażam sobie, żebym mogła być z kimś innym. Nie ukrywam, że rzucam zazwyczaj mięsem na Liverpool, City, Chelsea i Arsenal (zazwyczaj jak postawie na daną drużynę, a ona mi kupon wtapia :D). Kompletną abstrakcją byłoby dla mnie bycie z chłopakiem, który nie interesuje się piłką nożną. Z kim miałabym gadać o wszystkich żółtych kartkach Scholesa? Generalnie z moim chłopakiem możemy godzinami nawijać o PL. Ostatnio zaobserwowałam również zabawną sytuacje u mnie w mieście. Otóż kiedy idę sobie ulicą w koszulce Manchesteru United praktycznie każdy się za mną ogląda. Nie wiem może mam coś na twarzy? Może nigdy nie widzieli takiej koszulki? Albo dziwne jest dla nich, że to właśnie dziewczyna założyła ową koszulkę, bo przecież kibicowanie jest tylko dla facetów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do koszulek- znam to. Tekst świeży, bo z dzisiaj:
      "-A tę koszulkę to nosisz dla Carlsberga, czy dla Liverpoolu? W sumie wszystko jedno, i tak chcę się z tobą ożenić."

      Usuń