08 kwietnia 2013

KONKURS!

Witamy was dzisiaj w ten jakże piękny i słoneczny (wreszcie!) dzień. Chciałybyśmy powiedzieć wam, że sprawiłyście nam ogromną radość. Czym? Spójrzcie tylko:
Jest to dla nas niesamowicie ważne i pragniemy odwdzięczyć się wam za wspieranie nas w rozwijaniu naszych pasji, za dyskusje o udach Gerrarda, za docenianie naszych profesjonalnych tabelek, rankingów, zestawień i analiz, za WSZYSTKO. Dlatego też przygotowałyśmy mały konkurs. Co należy zrobić, by wziąć w nim udział?
1. W komentarzu pod tym postem napisz, co zrobiłabyś, gdybyś przez jeden dzień mogła wejść w ciało twojego ulubionego piłkarza.
2. Na końcu komentarza podaj swój adres mailowy (udział mogą wziąć również osoby niezarejestrowane w Google). Potrzebne jest nam to do skontaktowania się w celu przesłania zwycięzcy drobnej nagrody. Wyniki ogłosimy 22.04.2013.


14 komentarzy:

  1. Hejka, tu Ayuki! Wymyśliłyście bardzo ciekawy konkurs, co po prostu nie daje mnie i mojej siostrze Beesiak możliwości przejścia obok niego obojętnie. ;) Tak więc, z faktu, że jesteśmy bliźniaczkami, chciałybyśmy przez jeden dzień pobyć Rafaelem i Fabio da Silvą z Manchesteru United i QPR. Gdybyśmy mogły wybrać, byłby to dzień meczu tych drużyn przeciwko sobie, najlepiej w Teatrze Marzeń. Co takiego byśmy w tym wypadku zrobiły? Pewnie nikogo nie zdziwi gdy powiem, że zamieniłybyśmy się na ten dzień miejscami. Jak się wymieniają butami, to czemu by nie drużynami? ;) Eksperyment polegałby na sprawdzeniu, czy ktoś zorientuje się w sytuacji, i domyśli, że żaden(?) z nas, nie jest tym, za kogo się podaje. Byłoby to oczywiście dosyć ryzykowne posunięcie, z faktu, że gralibyśmy przeciwko swoim własnym klubom i gdyby ktoś się zorientował, moglibyśmy ponieść konsekwencje, ale przecież bez ryzyka nie ma zabawy. Dodatkowym aspektem tej sytuacji byłby fakt, że mielibyśmy okazję sprawdzić się po przeciwnych stronach obrony, Beesiak, która byłaby tego dnia Fabio, zagrałaby na prawej stronie w MU, ja jako Rafael, na lewej w QPR. Dodatkowo, zagralibyśmy po tej samej stronie boiska, więc czekałyby nas indywidualne starcia. Jako, że jesteśmy niezłymi artystkami, nikt nie domyśliłby się, że coś jest nie tak i wszystko byłoby w porządku do czasu kontroli antydopingowej, a wtedy, jak mówiłam, konsekwencje, KONSEKWEENCJE ;)

    Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam, że wzięłyśmy udział wspólnie, w sumie, to tylko zabawa, nie? ;)
    ayuki1993@o2.pl tvidy@buziaczek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteście siostrami bliźniaczkami? Ale super! :D A pomysł genialny ;)

      Usuń
    2. Szkoda tylko, że Fabio z racji wypożyczenia do QPR nie może grać przeciwko Manchesterowi United. Pomysł ciekawy aczkolwiek byłby niemożliwy do zrealizowania.

      Usuń
    3. Rzeczywiście, nie pomyślałam o tym, że warunki umowy uniemożliwiają takie rozwiązanie, niemniej jednak myślę, że biorąc pod uwagę taki a nie inny charakter zabawy, można kilka faktów ponaciągać i nie trzeba się sztywno trzymać reguł ;)

      Usuń
    4. Oczywiście, to tylko zabawa, sama nie wpadłabym na niuans o wypożyczeniu:). Będąc Torresem możecie nawet wrócić do Liverpoolu, a wcielając się w ciało Zidane'a pójść do fryzjera :D...

      Usuń
  2. Hym... Gdybym mogła wejść w ciało swojego ulubionego piłkarza...;)
    Ha... Fernando Torres byłby moją "ofiarą";) (choć wolałabym na 1 dzień zostać jego żoną :D )(oczywiści tej rodziny rozbijac nie mozna!):)
    Rozpoczynająć trening na Stamford w szatni Chelsea, wyściskałabym na wejściu Hazard, Mate i Oskara, gwiazdom jak Lamps czy John też bym nie odpuściła ( no dobra nikomu z całej szatn :D)Po jakże znakomitym treningu udalibyśmy sie do szatni i porobili kilka zdjęć na pamiątkę typu: kto ma lepszą klate :):D . Następnie wpadłabym do domu zostawić rzeczy , chwila dla dzieci (bo zawsze podobno sie nimi zajmuje jak wraca, no to trzeba by poświęcić czas, żeby nikt nie miał jakiś domyśleń, że to ja mogę być Torresem):D
    Wieczorkiem udalabym sie na trening pobliskiej podwórkowej drużyny ( a niech młodzi też coś mają z tego dnia) :D
    A na koniec. Wróciłabym do domu , zostawiła swój numer telefony na lodówce z podpisem- przekazać Lucasowi Piazonowi :D I koniec byłby wspanialy, bo na drugi dzień Fernando byłby sobą, a Lucas miałby mój numer ;D


    agacia1375@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Co bym zrobiła? Zamieniłabym się za pomocą jakichś starodawnych formuł i zaklęć w Stevena, bo kogóż by innego i powiedziała Alex, że jej blond zrobił się nieco przestarzały, okropny, po prostu ble. I życzliwie zaproponowałabym zmianę na jakiś bardzie odpowiedni odcień. Na przykład pomarańcz albo zieleń:)
    dolenka25@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm... Co ja bym zrobiła gdybym była Chicharito przez jeden dzień? Z pewnością stałabym przed lustrem dobe kilka godzin ;D Po dotarciu na trening w Carrington nabijałabym się z Evrą z Andersona, ewentualnie Rooneya. Spytałabym również Fergusona jak on to robi, że tak dobrze wygląda na swój wiek i kogo chiałby sprowadzić w letnim okienku transferowym. Oczywiście wywiad z Giggsem też by musiał być, facet ma już prawie czterdziestkę na karku a w każdym sezonie strzela gola, spytałabym się na czym polega jego fenomen. Nie obyłoby się również bez pozostawienia karteczki z moim numerem telefonu, ewentualnie emaila. Może strzeliłabym sobie jeszcze kilka zdjęć i wysłała sobie, przydałyby się do powieszenia nad łóżkiem. Jeszcze kilka rzeczy przychodzi mi do głowy ale chyba nie nadają się one do publikacji ;D

    email: manutdlovee@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  5. A do kiedy można dumać? Bo wiecie, moja cała dzisiejsza wena poszła na pisanie podania o pracę w Irlandii i zachwycanie się miastem Zakopane jako idealnym miejscem na krótki zimowy urlop... A jutro próbna z polskiego :/
    Przez to mam same głupie pomysły typu:
    1) Iker Muniain - usunięcie tej podkowy w kwiatkach z mojego ramienia i poproszenie Aggera o korepetycje w temacie tatuażów.
    2) Ibai Gomez - oddałabym tego szczuro-psa jakiemuś znajomemu i adoptowałabym kota :)
    3) David Villa - powiedziałabym swojej żonie, że jak znowu przyjdzie mi do głowy zapuszczanie brody to ma mi przyjebać mokrą ścierą
    Głupie nie?
    Zdecydowanie wolałabym być żoną piłkarza :DDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym mogła zmienić się w mojego ulubionego piłkarza na jeden dzień, zmieniłabym się w Mesuta Ozila z Realu Madryt. Cóż, pewnie robiłabym to samo, co Mesut robi na co dzień. Wstałabym rano. Dzionek zaczęłabym od zrobienia sesji foci mojego brzucha w lustrze, po czym te najkorzystniejsze wrzuciłabym na Facebooka. Zjadłabym śniadanko. Ubrałabym się, oczywiście nie mogłabym się zdecydować w co, dlatego ostatecznie włożyłabym któryś z pożyczonych, wciąż nie oddanych, swetrów Samiego Khediry. Pojechałabym na trening jednym ze swoich super wypasionych samochodów, po drodze próbowałabym zawrócić w niedozwolonym miejscu i dostałabym mandat. Na treningu pewnie byłoby dużo śmiechu z Sergio Ramosem, więc cały dzień chodziłabym i powtarzała "Soy muy feliz", każdemu, kto chciałby mnie słuchać. Po treningu pojechałabym z Khedirą na kebaba... albo w sumie nie, bo jeszcze mój nieskazitelnie gładki i wyrzeźbiony brzuch stałby się odrobinę mniej gładki i wyrzeźbiony i nie miałabym satysfakcji z robienia mu zdjęć. Pojechalibyśmy więc na zakupy, gdzie nie moglibyśmy się pogodzić, kto które ciuchy kupi, to byśmy kupili je na współkę, a potem byśmy się nimi wymieniali. Wróciłabym do domu, posiedziała na twitterku i facebooku, pobawiłabym się w tłumacza, tak, żeby móc wstawić zdjęcie z treningu w czterech różnych wersjach językowych. Zaświtałaby mi pewnie myśl, żeby iść na jakiś podryw, bo samotność nie taka fajna, ale zrezygnowałabym, bo jeszcze Papa Mou by się wkurzył i posadziłby mnie na ławce i Ramos znów musiałby odstawiać cyrki z "gołębiem wolności" i dwiema koszulkami. Tak więc na dobranoc zrobiłabym jeszcze kilka sweetfoci i poszłabym spać. Dzień, jak co dzień. ;)

    tormenta517@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro ten blog jest o Premier Leauge... Byłabym Jackiem Wilsherem.
    Poza tym, że pewnie bym się bez przerwy uśmiechała, pokazując wszystkie zmarszczki (http://s1.reutersmedia.net/resources/r/?m=02&d=20121109&t=2&i=672782046&w=460&fh=&fw=&ll=&pl=&r=CBRE8A81J9J00), albo rzucała te fantastyczne spojrzenie (http://soccerlens.com/files/2013/01/jack.jpg), to miałabym syna. I wtedy totalnie przekonałabym się, że matka (a tym bardziej ojciec, huehue) ze mnie żadna i że ja i dziecko to połączenie totalnie beznadziejne. Toteż, miałabym okazję zmienić pieluchy (a przy tym zatykała nos i wykrzywiała się na milion sposobów), gotować jakieś kaszki czy dawać dziecku inne bobofruity. Miałabym też kobietę w ciąży z drugim dzieckiem, huehue, więc pewnie pobiegłabym po pudełko lodów i słoik ogórków kiszonych do sklepu o czwartej nad ranem, by po powrocie dowiedzieć się, że kobieta jednak śpi.
    Nacieszyłabym oko stadionem Emirates. To połączenie szkła, betonu oraz siatki stalowej (no co, studia zobowiązują), cztery kondygnacje, faliste trybuny, lekkość dachu i ta fantastyczna elewacja. Uwielbiam ten stadion, jest piękny.
    Pewnie jako profesjonalny piłkarz poszłabym na trening, a wtedy... Jeśli wraz z tą zamianą dusz przeszłaby moja życiowa nieporadność w grze w piłkę, byłby to najgorszy trening Wilshere'a jaki cały ośrodek treningowy Arsenalu widział. Zrzuciłabym to na ciążę, prawda? W dzień meczowy, Wenger posadziłby mnie na ławce za tę padakę na treningu, a ja mogłabym wtedy lekko, niby przypadkiem, dotknąć kurtki Arsene'a i napawać się pięknem tego idealnego materiału i nabrać stamtąd siły na resztę mojego życia jako ja.
    Amen.
    paulina_gd@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Najchętniej wcieliłabym się w Xabiego Alonso w czasie trwania okna transferowego. Złożyłabym prośbę o transfer do zarządu RM i podpisała wieloletni kontrakt z Liverpoolem. Przegadałabym długi czas z moim przyjacielem Steviem Gerrardem :3
    Cały dzień mogłabym się napawać swoją perfekcyjnością. W czasie wizyty w Liverpoolu oczywiście musiałabym przekonać Martina Kelly'ego do pozbycia się tych okropnych długich włosów.
    Poza tym przenosiny z Realu do LFC musiałyby się skończyć mnóstwem przytuleń z byłymi kolegami z Santiago i 'nowymi' na Anfield. :>
    Napisałabym jakąś wiadomość do polskich fanek na tt albo na fejsbuku, żeby poczuły się wyjątkowo. Na pewno też poodpisywałabym fanom na wiadomości.
    Wrzuciłabym do sieci o wiele więcej prywatnych zdjęć m...
    Nie wiem, czy wyrobiłabym się w jeden dzień, ale to w końcu moje fantazja, więc dałabym radę :))

    agrafkov@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. No więc gdybym mogła wybierać w kogo się przemienić byłby to albo Jack Wilshere albo Theo Walcott. Jednak ze względu an to, że dostrzegłam już jedną osobę, która wciela się w tego cudownego właściciela dołeczków to osobiście wybieram Theo Walcotta. A co mi tam!
    Będąc Theo przez jeden dzień na pewno wiele bym wyniosła nauk. (nie wiem czy brzmi to po polsku, ale za chwilę wyjaśnię co mam na myśli). Otóż po pierwsze: w domu miałabym do czynienia z kobietą, ktora przygotowuje się do ślubu ( w końcu kiedyś nieuchronnie on nastąpi, a Mel już od roku nosi pierścionek). Otóż to dzięki temu mogłabym się na własnej skórze przekonać jak to takie babskie narzekanie może wpieniać facetów. Kto, wie może pomogłoby mi to w przyszłości zrozumieć ich irytację?
    Wychodząc z domu oczywiście odwiedziłabym London Colney. A jak się tam dostać, jak nie jednym z super szybkich aut Theo. No właśnie! Sprawdziłabym czy są na pewno tak szybkie jak głosi legenda i czy byłabym w stanie nimi jeździć. :) Dojeżdżając do ośrodka treningowego na pewno skupiłabym się bardziej na tym, żeby poprzytulać te brytyjskie piękności ze składu AFC i na tym, żeby porobić sobie z nimi fotki. Tak, tak ćwiczenia poszłyby na bok, w końcu nie tylko Theo musi zawsze błyszczeć ;)
    Po treningu pojechałabym na The Emirates. Spędziałbym tam na pewno długie godziny, zaczynając od zwiedzania całej budowli, przez obiad w restauracji a skończywszy zapewne na siedzeniu na trybunach i podziwianiu pustej murawy. Pewnie wyszłabym razem z zamknięciem, a może musiałby mnie ściągać z trybun sam ochroniarz. Kto wie, może jako sam Theo Walcott mogłabym nawet zostac tam po godzinach. W końcu nie od dziś i powszechnie wiadomo, że dla Nat świątynią futbolu jest właśnie The Emirates.
    Po powrocie do domu spędziłabym wieczór bawiąc się z Dieslem i innymi 'szybkimi' psiakami Theo, bo przecież o ile pamięć mnie nie myli jest ich aż 3. No a potem? Pewnie szybka partyjka fifę ( wszyscy kochamy Fife) i spanie... I tak minąłby mi dzień w ciele Theo.

    20ibiafellay20@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Νo mattеr іf some one seагches fοг
    hіs neсeѕsaгy thing, therefore hе/ѕhe needs tο be availаblе that іn detaіl, therеfoгe that thing is maintainеd oνеr heгe.


    My ѕіte :: usługi kurierskie

    OdpowiedzUsuń