19 stycznia 2013

...cuda, cuda ogłaszają: Liverpool 5:0 Norwich.

Wieść głosi, że piłkarze zza Mersey bardzo zainteresowali się ornitologią. Tak bardzo, że dzisiaj wszystkie Kanarki zamknęli w ciasnej klatce...

Przed meczem? Nie ukrywam, że nie brałam pod uwagę wyniku niższego niż 3:0. Głównie dlatego, że Norwich to zespół, z którym gra nam się lekko i przyjemnie. Poza tym od jakiegoś czasu po Liverpoolu i okolicach krążą plotki o top4 - jeżeli nie zaczniemy wygrywać z przeciętnymi zespołami, pozostaną one legendami. Po ogłoszeniu składów byłam skłonna podbić jeszcze wyżej przewidywany wynik. Na was też Carragher działa tak uspokajająco? Nervosol? Nie, dwa opakowania Carry poproszę. 

Zaczęliśmy mecz od razu z wysokiego C. Norwich kontrowało mniej więcej do dziesiątej minuty, później chyba opuścili boisko, bo innego wytłumaczenia nie mam. zostali zupełnie zdominowani przez naszą ofensywę, co poskutkowało golem już w dwudziestej szóstej minucie.
Nie, nie przesłyszałyście się, piękną bramką z woleja popisał się Henderson. Nie wiem, czy w tym momencie jest jeszcze ktoś, kto naciska na jego sprzedaż. Chłopak ciągle gra nierówno, zalicza słabsze i lepsze spotkania, ale przynajmniej wiemy już, co potrafi. Jeżeli za kilka lat będzie pokazywał to regularnie, powieszę sobie jego plakat w sypialni może powtórzyć historię Lucasa i okazać się niezbędnym elementem drużyny. Oczywiście sceptycy mogą powiedzieć, że odległość była tak duża, iż to, że piłka wpadła zawdzięczamy tylko i wyłącznie szczęściu. Ale technika, kochane, technika jest najważniejsza. A ta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, mocne uderzenie z pierwszej piłki to nie jest coś, o co go podejrzewałam. Jordanku, dojrzałeś. Musimy porozmawiać jeszcze o pszczółkach i kwiatuszkach, a staniesz się prawdziwym mężczyzną. Dziesięć minut później asystent przy pierwszym golu, Luis Suarez, strzelił własnego. Pięknie przepuścił mu Sturridge (on naprawdę nie nazywa się Cavani i nie pyka z Luisem w gałę w każdej wolnej chwili?), ten swoim zwyczajem przebiegł z piłką kilka metrów i posłał ją na dłuższy słupek. Dwubramkowym prowadzeniem i statystykami, które mówiły iż w pewnym momencie posiadanie piłki wynosiło 87% na naszą korzyść, zakończyliśmy pierwszą połowę. 

W drugiej połowie było tylko lepiej. Sturridge (wymyślcie mu jakąś ksywkę, bo lipa tak oficjalnie...) dostawił nogę do mocno kopniętej wzdłuż linii bramkowej przez Downinga piłki, która wpadła do siatki zmieniając wynik na 3:0. Chwilę później Gerrard, po podaniu Johnsona...

Steven Gerrard, Stevie G.
Stevie score a goal for me
You'll hear this song echo around
From four corners of the ground
He hits the net from 40 yards [...]

...no same wiecie, co zrobił. Jutro rzucam chłopaka, zakochałam się w tej bramce. Kolejne, ostatnie już trafienie zaliczył, po wejściu z ławki, Sterling. Chyba niewystawienie go w wyjściowym składzie zadziałało mobilizująco na młodziutkiego snajpera, bo na boisku wszędzie było go pełno, starał się bardziej niż w trzech poprzednich meczach razem wziętych. Niestety, bramkę uznano za trafienie samobójcze.

Pochwały? Cała drużyna zagrała well. Suarez przyzwyczaił nas już do aktywności we wszystkich strefach boiska i wpisywania się na listę strzelców. Do świata żywych powrócił w końcu Stevie, odmłodniały o 10 lat i bogatszy o jednego pięknego gola. Wszystko mu dziś wychodziło. Powinien namówić Alex na prokreację w ramach świętowania sukcesu, na 100% dostałby wymarzonego synka... Sturridge zachwyca genialnością, szukaniem piłki w polu karnym przeciwnika i świetną wymianą pozycji z Luisem. Henderson powoli zrywa z wizerunkiem nieśmiałego boiskowego kołka. Całej defensywie należy się ogromny plus i ostrzejszy trening, bo dzisiaj niewiele się nabiegali... Nie zawiódł też Jones, który niespodziewanie wskoczył w miejsce kontuzjowanego Reiny. 

Nagany? Może tylko mnogość nie prowadzących do niczego rzutów rożnych. Andy Carroll gdzieś teraz patrzy na tą bezradność i umiera ze śmiechu. Martwi mnie też trochę gra Lucasa, która, mimo że jest stabilna, nie ożywia wcale środka pola i na pewno wymaga się od niego więcej. Ostatnim minusikiem jest brak gola Boriniego, na którego czekają już wszyscy. On sam ćwiczy pewnie przed lustrem przygryzanie ręki w ramach cieszynki, ale za nic nie może wykonać jej na boisku. Hmm, może niech spróbuje z przygryzaniem nogi...

A jak wam podobało się to spotkanie? Henderson i Downing - sprzedać, czy zostawić? Piszcie w komentarzach!

4 komentarze:

  1. Czytam "we scored 5 times, we scored 5 times...", słyszę Janowicza "How many times? Tell me!" xD
    Dobra, ale do rzeczy.
    Ja to wiem jakiego meczu nie oglądać... Wszystko mówiło mi, że dzisiaj wygrają a mimo to nie włączyłam streamu (za to o 18 miałam dwa na raz). Trzeba być mną :/ Ale bramki oglądałam kilka razy, a tą Hendersona chyba z 10! Wciąż nie wierzę, że ustrzelił takie golazo. I to nie sen. Nie Fifa. To się dzieje naprawdę o_O
    Generalnie bardzo ładne bramki :) A mając w pamięci poprzednie mecze Liverpoolu, to podejrzewam, że były szanse na jeszcze wyższy wynik (manita jest ok, lubimy manity).
    Sprzedawać czy zostawić? Downinga bym zostawiła. Mocno pracowałam nad tym, żeby się do niego przekonać (jeśli chodzi o ten sezon oczywiście) i chyba się udało. Na temat Hendo to nie wiem co myśleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam już dawno wyrzuciłam wszystkie niemieckie pornole, wystarczy mi skrót tego meczu :D! Oj były szanse, były, głównie przy dziesięciu rożnych. Niestety, wszystkie niewykorzystane. Hendo oprócz gola raz jeszcze elegancko huknął, niestety prosto w bramkarza. Co do naszych dwóch rodzynków, mam dokładnie odwrotne spostrzeżenia. Henderson na pewno się nam przyda, natomiast w Stu drewnowatość jest głębiej zakorzeniona i jeszcze dużo pracy przed nim. Poza tym, ciągle lawiruje między pozycjami, jak okiełznamy Sterlinga i będziemy grali trójką z przodu, dla niego może zabraknąć miejsca. Ale jeżeli straszenie transferem mu pomaga, to trzeba to robić :D.

      Usuń
    2. Chyba, że podpieprzycie skrzydłowego z Barcelony, bo plotki wcale nie milkną. Nie żebym lubiła rozstawać się z naszymi zawodnikami, ale Liverpool zawsze jest najlepszą opcją jak dla mnie...

      Usuń
  2. Kurcze, gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział mi, że będę piała nad Downingiem i Hendersonem, powiedziałabym, że ma coś z głową, a ja teraz autentycznie to robię... To znaczy pieję z zachwytu. No, może gdaczę, ale zachwyt w tym gdakaniu jest i to dobrze słyszalny. Wiem, że Zielona w tej chwili ostrzy miecze, żeby mnie skarcić za to, ale Henderson bardzo się poprawił ostatnimi czasy. To już nie jest ten nieśmiały, zalękniony czasami chłopak, który gdzieś tam się bujał w okolicy pola karnego, ale nic się z tego bujania nie wykluwało. Najbardziej lubię go oglądać zaraz po golu, bo wtedy takie ładne rzeczy można przeczytać z ruchu jego warg hehe:DDD
    A Danielowi naprawdę należy się jakaś fajna ksywka. Trzeba obdumać sprawę:)))
    YNWA:D

    OdpowiedzUsuń