15 stycznia 2013

Poznajmy ich bliżej: Jordan Henderson.

Jaki jest Hendo, każdy widzi. Cóż mogę powiedzieć, od początku nie darzyłam go sympatią z pewnego prostego powodu. Był nazywany następcą Gerrarda, a to do głębi raniło moje zakochane w kapitanie serce. Ale kiedy do informacji publicznej podano domniemane kwoty, za jakie teoretycznie go kupiliśmy, zapaliła mi się żaróweczka ''drogi = będzie dobry''. Poza tym, dzięki temu elegancko i bez szumu pozbyliśmy się N'Gogusia, a jak wiadomo, płakać nie było po czym. No i jeszcze bonusik w postaci utarcia nosa Manchesterowi United, którzy, wierząc powiedzeniu, żeby rudym i łysym nie ufać, bo łysi też kiedyś mogli być rudzi, już wtedy szukali godnego zastępcy Scholesa i dopatrywali się go właśnie w Jordanie.

Przyznaję bez bicia: kiedy przychodził do nas z Sunderlandu, niewiele o nim wiedziałam. Przez chwilę nie potrafiłam nawet zidentyfikować pozycji, na której gra, później okazało się, że jest on szumnie nazywany zawodnikiem wszechstronnym, uniwersalnym, wielofunkcyjnym, multitasking - teoretycnzie środkowy pomocnik, w praktyce też prawoskrzydłowy piłkarz murarz akrobata. Tworzono peany na cześć jego techniki, krótkich podań i przemyślanego wycofania piłki. Cóż, nie minęło wiele czasu, Gerrard nie zdążył zapuścić nawet seksownego trzydniowego zarostu, a kibice już szukali miejsca na wypożyczenie naszego pierwszego transferu w nowym okienku. Chłopak nawet nie miał gdzie pokazać swoich umiejętności, nie był pod grą, ba, zarzucano mu brak pewnego bardzo ważnego elementu męskiego ciała. Nie, nie chodzi o włosy na klacie. Bardzo długo się to nie zmieniało, ale dawałam mu kredyt zaufania, bo młody, bo w pierwszym klubie grał świetnie, bo drogi, bo ładny... W kilku ostatnich meczach zagrał na miarę oczekiwań, przyznaję że sama wpadłam w hendoszał i ponownie zaczęłam pokładać w nim ogromne nadzieje, ale mecz z Manchesterem pokazał, że to chyba ciągle nie jest zawodnik, na którym może spoczywać ciężar gry. JESZCZE nie. Ale gdybyście spytali mnie, czy najpierw sprzedałabym Downinga, czy Hendersona, przehandlowałabym Stu, a Hendo jeszcze trochę ''powychowywała'', mimo tego że mrzonki o nim w roli lidera drużyny już dawno znalazły się w tej samej kategorii co moje mrzonki o zostaniu panią Gerrard.

Tyle ze strony piłkarskiej. A jako że każdy piłkarz ma dwie strony, niektórzy nawet trzy, czas na przegląd życia prywatnego naszego delikwenta. Koniec przeglądu. Niestety, niewiele o nim wiadomo. Oprócz tego, że jest nieśmiały. I nieśmiały. I jeszcze nieśmiały. I dobrze mu w niebieskim.
http://25.media.tumblr.com/920c689fedc5ab0ddaefe08573111f77/tumblr_mf0fvjDnOM1s07727o2_250.jpg
...w Monice Belucci też mu dobrze

http://24.media.tumblr.com/tumblr_m77bk6m9Ba1qj40nfo1_500.jpg
...nie umie grać w piłkę. Na konsoli.
http://25.media.tumblr.com/tumblr_m7oeuuRtog1romyivo1_500.jpg
...jego dziewczyna wcale nie wygląda jak jego mama.
http://25.media.tumblr.com/tumblr_lx0qwmoaX51qcg2ppo1_500.jpg
...jego najlepszym kumplem jest David Meyler, piłkarz Hull City.





...no i ten, no. Nie mam nic na swoją obronę, ale muszę wam to pokazać.


Ah, chcę mieć adres jego fryzjera. Będę wiedziała, gdzie nie wchodzić.

PS.: Naprawdę mi się podobał. Przez dwa dni. Nie bijcie.

1 komentarz:

  1. Jordan Hendsom Henderson strasznie się rozwinął pod wodzom Brendana, nadal jednak pozbyłabym się Downinga ^_^, ale bardzo trafny artykuł o początkach Jordana w LFC, bo cóż nie było zbyt różowo.

    Swoją drogą Steven wygląda pięknie i z zarostem i bez *.*
    Spurslover

    OdpowiedzUsuń