24 stycznia 2013

SileneTalk: Fan fiction.

Cykl walentynkowy zebrał spore żniwo i próbowałyście nawet namówić mnie na stworzenie własnej historii w odcinkach o którymś z piłkarzy. Przyznam szczerze, że kiedyś już to zrobiłam. Oczywiście nigdzie nie publikując, podejrzewam, że nie przepchnęłabym treści przez żaden KidProtect. W każdym razie bohaterem mojego opowiadania był ten przystojny pan:

Szapą ba, jeżeli pamiętacie jego czasy świetności. A jeżeli pamiętacie, potraficie też ocenić, jak odległe są czasy, w których umieszczałam go w swojej twórczości. Zeszyt z moim wytrawnym fanfikiem o Tascim ciągle przechowuję w szafce nocnej obok innych wstydliwych przedmiotów, hy hy, i wracając do niego, jak i czytając twórczość innych dziewcząt, nasuwa mi się kilka istotnych wniosków, o których chciałabym dzisiaj porozmawiać.


Bardzo, ale to bardzo podziwiam te z autorek, które potrafią zainteresować swoją twórczością tak wybrednego odbiorcę, jakim jestem ja. Ale niestety, są też takie, które już na wejściu strzelają sobie w kolano. 
Błąd pierwszy i zasadniczy.
Hugh Grant jako tata bohaterki wcale do mnie nie przemawia. Tak samo jak Maciek Zakościelny, który nagle mianował się Pablito, przyjacielem z dzieciństwa. Czemu służą tego typu wizualizacje postaci pojawiających się w treści? Zawsze mnie to fascynowało. 
Błąd drugi.
Konotacje rodzinne głównej bohaterki są tak zapętlone, że Moda na sukces przy tym wydaje się być tak skomplikowana, jak czytanki z elementarza. W sumie rozumiem dziewczęta, których alter ego jest córką trenera, wnuczką właściciela i pracuje jako fizjoterapeutka. Też bym chciała. 
Błąd trzeci.
Nawet to, że bohaterka sypia z połową składu, nie zezwala jej na oglądanie meczu z ławki trenerskiej. No, chyba że to Shakira, której dziecko było piłkarzem Barcelony zanim przyszło na świat. Wyobraźcie sobie, że wszystkie WAGs siedzą na ważnym meczu tuż za menadżerem. 
Gerrardowa: Panie trener, ściągnij pan Stevena bo nie zdążymy na wyprzedaże!
Carragherowa: E, Brendzio, wpuściłbyś na boisko mojego starego? Może się ożywi trochę i ten... no... wiesz...
Pacheco: Panie trenerze, panie trenerze, a mogę wejść za Suareza? No jak to, Suso wszedł, ja też chcę! 

 Błąd czwarty.
Melwood,  Kompleks Gampera, Valdebebas... To tam trenują zawodnicy. Zawsze kiedy czytam: Juanita Rosita Angelita Torres  weszła na Anfield. Wiedziała, że ON ma wtedy trening i chciała popatrzeć na jego pulsujące pod gładką skórą mięśnie ud. Usiadła cicho na The Kop i przyglądała się grze. Na początku nie działo się nic specjalnego, zwykła gra w dziadka. A później trener podzielił ich na dwie drużyny i kazał rozpocząć mecz mecz. 
-Shelvey? Gdzie jest Shelvey?- irytował się Brendan. 
-Proszę pana trenejro, w łazience, robi zdjęcie na twittera.- odezwał się ktoś z tłumu piłkarzy.
-Potrzebujemy zawodnika. A może ta pani z trybun? Ma szpilki? To nic. I tak poryjecie korasami świeżo drenowaną murawę, więc kilka ubytków tu czy tam nie zaszkodzi. Poza tym, nasz trening opowiadaniowy trwa pół godziny, więc nic nie zdążymy uszkodzić... Tylko tych jupiterów, które trzeba było zapalać, i tych wycieczek na stadion, które trzeba było odwołać, jak również tego, że nasz klub zbankrutuje przygotowując codziennie Anfield do naszych treningów, żal... 
...umieram z bólu.
Błąd piąty.
Bo wiecie, zawsze musi być tak, że główna bohaterka jest dziewicą. Chronologia blogowych scen erotycznych wygląda mniej więcej tak: Chłopak zachłannie wpił się w te miękkie, kuszące usta. Zdarli z siebie ubrania. 
-Na pewno tego chcesz?
-Jesteś moim pierwszym, ale... tak! - w tym momencie wszedł jednym, zdecydowanym ruchem.
-Kurw#*!, Suso, miało nie boleć!- wydarł się na niego Pacheco. Ah ten żar uczucia, ah te szczegółowe opisy, to napięcie, ta atmosfera! Czy NFZ może refundować wizyty u seksuologa wszystkich literatów poniżej piętnastego roku życia nadających swojej twórczości podtytuł '+18'?

A teraz gwoli wyjaśnienia: wiecie, dlaczego nie chcę pisać własnego opowiadania? Bo przeczytałam już tyle o podobnym schemacie, że, jako umysł ścisły, nie potrafiłabym stworzyć niczego oryginalnego.  Natomiast rozumiem bardzo dobrze pobudki piszących - tworzenie czegoś o ukochanym piłkarzu dostarcza mnóstwa frajdy i pozwala jeszcze bardziej utożsamić się psychicznie z zawodnikiem, z klubem - co na pewno procentuje przy kibicowaniu na meczach. Mam nadzieję, że nikogo nie urazi moja lista błędów - publikując swoje prace wystawia się je również do oceny publicznej. 


Oddzielny wpis należałoby stworzyć o fan fiction w wersji angielskiej i niemieckiej. Nie wiem, czy kiedykolwiek czytałyście historie koleżanek z zachodu, ale moja pruderia po kilku tego typu doświadczeniach została bardzo skrzywdzona. Niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego pojęcie 'brother-romance' jest tam brane tak dosłownie...? Inną sprawą jest bardzo emocjonalne traktowanie boiskowych przyjaźni. Wolę nie wyobrażać sobie, co powiedzieliby zainteresowani po uświadczeniu tej kompilacji:
 Stevie, co o tym sądzisz...?


Tym sympatycznym akcentem zakończmy dzisiejsze wywody. Jest coś, co drażni was w opowiadaniach typu fan fiction? A może lubicie jakieś szczególnie? Zapraszam do dyskusji.

39 komentarzy:

  1. O kurde! Kocham Cię za tą notkę. W szczególności, że zawarłaś w niej wszystko co sama myślę na temat internetowych opowiadań. Chociaż pamiętam jak sama kiedyś pisałam, tak dla siebie.. szkoda gadać. Dobrze, że mój komputer jest taki stary i sam usunął te wszystkie rzygi :D
    Schemat w fan fictionach jest ostatnio bardzo przewidywalny.
    1. Piękna, ale nieśmiała Polka/Hiszpanka/Angielka/wszystko zmieszane razem jakimś sposobem poznaje piłkarza. Ich znajomość się rozwija, on jest w niej zakochany na zabój, ale ona nie może się przełamać, bo coś tam...
    2. W końcu po tylu trudnościach udaje im się i się stykają. Hura, jest pięknie, wszyscy rzygają tęczą.
    3. Lecz nagle ona zachoruje na ciężką chorobę/ Luby ją zdradzi/ ktoś z jej rodziny umrze/ pojawia się jej były. Zaczynają mieć pod górkę (bądź się nawet rozstają).
    4. Na końcu jednak wszyscy żyją długo i szczęśliwie, z gromadką dzieci (najlepiej chłopczykami, w końcu muszą być przyszli piłkarze) i chodzą sobie codziennie na stadion wąchać murawę i skakać na trybunach.

    Ja osobiście uwielbiam opowiadania fluffy, które są wręcz idealne. Gdybyś chciała kiedyś poczytać to daję dwa moje ulubione: http://our-little-hell.blogspot.com/ i http://wooden-box.blog.onet.pl/
    Perfekcyjne (nie wiem czy bohaterowie Ci się spodobają, typowo arsenalowe :P).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadaniowe sceny szpitalne z chorą na nieuleczalną chorobę/poturbowaną w wypadku bohaterką są genialne - gdyby nałożyć jedną na drugą, różniłyby się tylko imionami xD.

      Usuń
  2. Uwielbiam ten temat. Nigdy nie pisałam fanfica, ale kilka czytałam, głównie za sprawą pewnego bloga, na którym wyśmiewają się z nich, a który prawdopodobnie znasz. ;) Muszę przyznać, że nie jestem fanką tego typu "hobby", bo wydaje mi się strasznie... dziwnym, pisanie o ludziach których się nie zna, tworząc im zmyśloną osobowość, często wręcz zawstydzającą. Najbardziej w tym wszystkim mnie bawi totalna ignorancja autorek, które w ogóle nie znają realiów pracy piłkarzy, przez co tworzą się sytuacje tak absurdalne, że aż śmieszne. Kiedy czytam, że każdy trening drużyny odbywa się na stadionie lub, że dziewczyny piłkarzy wchodzą sobie do szatni przy każdej nadarzającej się okazji, to śmiać mi się chce. Poza tym, fabuła jest czasami tak naciągana, że zastanawiam się czemu mi jeszcze nigdy nic takiego się nie przytrafiło.Dziewczyna jedzie na wakacje do Barcelony i w jakichś absurdalnych okolicznościach poznaje... no nie wiem, chociażby Leo Messiego. Nieważne, że ma on dziewczynę, teraz ma dziecko, od pierwszego wejrzenia zakochuje się w bohaterce. Po chwili zakochuje się w niej pół drużyny. CO? Seriously? XD Czasami aż boli mnie, kiedy patrzę, jakie straszne osobowości przypisują autorki piłkarzom. Widziałam już chyba wszystko: zboczonego Ville, kapryśnego, złośliwego i aroganckiego do granic możliwości Cristiano i Torresa geja, a kiedy do takich opowiadań dochodzą jeszcze tajemnicze, magiczne moce, to robi się z tego jakaś sieczka. Kiedyś czytałam opowiadanie, w którym Zbyszek Bartman był alkoholikiem, bo zakochał się w dziewczynie, która zakochała się w Bartoszu Kurku. OK. Jednym z ostatnich hitów, które zajmują szczytowe miejsca na mojej liście, jest opowiadanie o bohaterce, która bierze ślub z Mesutem Ozilem, katolicki oczywiście, bo jakżeby inaczej. ;) Czasami naprawdę lubię poczytać te opowiadania, żeby się pośmiać, bo muszę przyznać, że nic tak nie poprawia nastroju jak trochę absurdalnego humoru. Czasmi się zastanawiam, skąd u autorek ta śmiałość w rozmyślaniach. Mi taka historia nawet by nie przyszła do głowy, a wyobraźnię mam naprawdę bogatą, a tym bardziej nie pomyślałabym, żeby ją spisać i gdzieś publikować, bo o ile opowiadanie jest o jakimś tam niegroźnym romansie, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale kiedy widzę, że opowiadanie przeradza się w jakiś "erotyk", to zaczynam się zastanawiać po co ja to czytam. :)
    P.S. Po prostu uwielbiam, kiedy piłkarze zachowują się jak rozkapryszeni gówniarze, czuję się jakbym wróciła do czasów gimbazy. To chyba świadczy o wieku piszących te teksty, bo przypisują swoim bohaterom zachowania, które obserwują na co dzień, najpewniej w szkole ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, podjęłaś bardzo interesujące i aktualny temat. ;)
    Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, chociaż muszę przyznać, że zdarzają się "perełeczki", które czyta się przyjemnie.
    Z jednej strony umieram z bólu, czytając te typowe opka, z drugiej, staram się docenić wybujałą wyobraźnię i dobre chęci samych autorek. (Próbuję się usprawiedliwić, ok.) Najbardziej mi przeszkadza podejmowana tematyka, nieadekwatna do wieku. Tak, mam na myśli te wszystkie seksopowieści. Serio. W wieku 15 lat bawiłam się barbie, a nie marzyłam o seksie z ulubionym piłkarzem. (Ale ja jestem starej daty, wybaczcie.) I, właśnie! skoro są to ulubieńcy, idole, dlaczego tak perfidnie i bezczelnie zostają pozbawieni testosteronu? Z większością tych piłkarzyn nie chciałabym mieć nie wspólnego.
    Jednak zupełnie nie rozumiem Twojego zgorszenia twórczością koleżanek z Zachodu (zresztą nie tylko na Zachodzie takie rzeczy się dzieją, hy hy). Te historie bywają naprawdę genialne! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę zacząć od małej poprawki do 'błędów'? Masz dużo racji, ale z tymi ośrodkami treningowymi nie do końca mogę się zgodzić. Nie wiem jak to u innych drużyn bywa, ale Barcelona ma treningi na Camp Nou. Jeśli gramy mecz u siebie to lekki trening na stadionie jest zawsze, w ten sam dzień. Jeszcze mogłabym się przyczepić do tej chronologii doznań seksualnych (bo w opowiadaniach, które czytam jakoś ich nie widuję), ale nie będę wredna :P Przy okazji dorzuciłabym jeszcze błąd zaginania czasoprzestrzeni. Ten mnie wyjątkowo irytuje.
    "Jako umysł ścisły, nie potrafiłabym stworzyć niczego oryginalnego." - tutaj też miałabym wątpliwości. Przeczytałam komentarze do Twojej notki i stwierdzam, że moje opko nie pasuje do żadnego schematu (albo jestem zaślepiona własną twórczością). Humanistki ze mnie na pewno nie zrobisz! Nie wiem czy czytałaś to opowiadanie, które podrzuciłam Ci na ciachach, ale autorka jest kolejnym przykładem umysłu ścisłego, jednocześnie tworzącego naprawdę dobre historie ;)
    Twórczość koleżanek z Zachodu? Czyżbyś mówiła o slashach xD Slashe są fajne, no nie, Awww? :DDD A tak na poważnie to trzeba mieć do nich inne podejść. Przynajmniej ja inaczej czytam tradycyjne opko, a inaczej historyjkę jak to miał gigantyczną chcicę na kumpla z drużyny. Lepiej sobie tego nie wyobrażać xD
    P.S. "-Kurw#*!, Suso, miało nie boleć!- wydarł się na niego Pacheco" pachecowo-susowy slash? hmmmmHMMMMM :D Czytałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.2 Kiedyś, kiedyś też pisałaś o opowiadaniach. Polecałaś tam mefirowe-komplikacje, prawda? "Perełka" jeśli dobrze pamiętam. Dziękuję :) Pochłonęłam od razu, a potem zakochałam się w kolejnym opowiadaniu tej dziewczyny

      Usuń
    2. Tak, tak. Już wyżej pisałam, że slashe są absolutnie fantastyczne.:D (O ile uboższe byłoby moje życie, gdyby nie pewne dwie Ciachoczytelniczki.)

      Usuń
    3. Co do chronologii ''scen łóżkowych'' - zaczerpnęłam ją stąd, że chwilę przed napisaniem tego czytałam najnowszą analizę Tuśki z szalikowe-bajanie.blogspot.com. A jak wiadomo, ona jest znana z wygrzebywania ''anty-perełek''. Co do treningów, każdy klub trenuje na stadionie w dzień meczu, oczywiście :). Ale chodziło mi raczej o generalizację tego, że bohaterki codziennie odwiedzają swoich amantów na treningach ''stadionowych'', co zdarza się dość często w fikcyjnym świecie, za to rzadko w realnym :).

      Twojego opowiadania w ogóle nie brałam pod lupę w tej notce, bo to inna kategoria (teraz ja się podlizuję :D. Ale szczerze!). Chodzi mi o konkretną niszę w tej dziedzinie literatury, takie wytwory, które nie powinny ujrzeć światła dziennego... Oczywiście według mnie, jako odbiorca oceniam to, co czytam.

      Susecho. Pasuso. Da się zrobić xD...

      Usuń
    4. A więc mój błąd... Może dlatego, że koleżanka, kibic Arsenalu, była mega zdziwiona, że w dzień meczu trenujemy na stadionie. Nie pamiętam czy chodziło jej o sam trening czy o miejsce xD

      Geez, jak ja czytam? o_O Ty się podlizujesz a ja zrozumiałam, że dokonasz dogłębnej analizy mojego opka. Już zaczęłam się cieszyć, że wreszcie dostanę jakąś zjebę, a tu nic... :( Może za dużo matmy miałam dzisiaj? xD
      Niektórzy naprawdę nie powinni pisać. Tuśka (od szalikowców, nie mój kot) musi mieć nieźle zrytą psychikę od takich pierdół. Już dawno tam nie byłam

      Usuń
    5. Ależ mogę dokonać :D. Ale zjebki nie gwarantuję! Eh eh, matma, ja aktualnie mam ferie, więc tylko raz na tydzień robię sobie matematyczne dializy w postaci zajęć pozaszkolnych.

      Właśnie o takie osoby mi chodziło. Nie mają za grosz weny, talentu, ani nawet chęci do pisania, jedynym bodźcem jest poczytność tego typu twórczości i fakt, że mogą uruchomić wyobraźnię i fantazjować o przystojnym celebrycie. Co z tego, że czytanie ich wypocin to autentyczny *bul i rospacz*...

      Usuń
    6. Mnie pewnie też coś czeka na feriach. Na razie cisza. Pewnie dlatego, że zaczynamy dopiero 9 lutego :( Ale matury próbne jak najbardziej. W przyszłym tygodniu... #skaczęzradości

      No są, ale co zrobić? Jak to mówią: "oka nie wyjmiesz, rozumu nie dodasz". W każdej dziedzinie znajdzie się jakaś zakała ludzkości xD

      Ale fajna dyskusja się zawiązała. Mogę się odstresować w trakcie meczu :) Może nawet przejdzie mi ochota, żeby wymordować tych moich kochanych, co zapomnieli jak się piłkę kopie. Mówię Ci, Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej na nawierzchni trawiastej pierwsza klasa!

      Usuń
    7. Oj jak dobrze, że moje liceum jest czteroletnie o_0. To się nazywa uciekanie od odpowiedzialności.

      Iee tam, cel uświęca środki, a wynik do tragicznych nie należy ;). Jak to wymordować, jak to? Ojców dzieciom, mężów Shakirom...?

      Usuń
    8. Czteroletnie? Nawet nie wiedziałam, że takie są... Ale że mogłam iść do dwujęzycznego też nie wpadłam, więc nie ma się co dziwić xD

      Żyję, oni tez będę żyć. Jest dobrze

      Usuń
    9. Dat's de sikret, dwujęzyczne z espanjolem są czteroletnie, ja właśnie do takiego uczęszczam. Chodzę i ślinię się do mat-fizów, którzy mają miliard godzin matmy w tygodniu. Ja swoje powołanie odkryłam już po wyborze profilu, więc nie ma wyjścia, muszę bulić za zajęcia dodatkowe z matematyki, bo z hiszpana też raczej nie zrezygnuję dla zmiany profilu na ścisły. Ba, teraz jest już absolutnie za późno. Szkoda, że nie można chodzić na dwa ''kierunki'' w szkole średniej :D.

      Usuń
    10. Mat-fiz pozdrawia :P Miliarda godzin to jeszcze nie mamy, ale zazwyczaj 10 w tygodniu jest spokojnie. Rekord był bodajże 16 godzin lekcyjnych :)

      Czyli został Ci jeszcze rok czy w maju kończysz?

      Usuń
    11. Jej, mat-fiz! Nie jestem godna wiązać rzemyka u Twoich sandałów! Mam 18 lat, przede mną jeszcze 1,5 roku nauki :).

      Usuń
    12. Hahahahahaha :D Akurat kapcie mam na sobie, więc wiązanie rzemyka nie jest konieczne xD O naszej szkole się mówi, że tutaj jest wszystko rozszerzone. "Polski, matematyka (nawet podwójnie rozszerzona), angielski, niemiecki (tia, ja mam francuski), chemia, biologia. Nauczyciela nam zmienili z wuefu, więc to też jest rozszerzone! A! I nowy ksiądz - religia też rozszerzona" - tak rok temu mówiła jedna z maturzystek :P
      Ale tak na poważnie to fizyki nie umiem nic, mój angielski leży i kwiczy, a matematyka jest wymagana na co najmniej 98% podstawowa.

      Usuń
    13. U mnie rozszerzony jest polski i historia + przedmioty po hiszpańsku, a ja zboczyłam i pokątnie przerabiam geografię i matematykę :). Na angielski też muszę chodzić do szkoły językowej, bo w liceum to ten, no... You know. Fhącuski masz?! Genialnie, to piąty na liście moich języków, których chcę się nauczyć :D.

      Mnie matmy uczy chłopak, który miał 98% z rozszerzenia na maturze i już mi przewidział, że zdam na tyle samo. Co lekcję mi przewiduje. Ale najpierw muszę zapłacić ;c...

      Usuń
    14. Mam, ale chyba więcej potrafię po hiszpańsku powiedzieć. A wiesz jaki jest mój poziom znajomości tego języka xD Okey, trochę rozumiem....:P
      Ten francuski to totalny niewypał, ale po prostu bardzo nie chciałam mieć niemieckiego (narażam się, prawda?), a hiszpański miał zbyt małą liczbę zwolenników.

      Nieźle xD Na czym się potknął?
      Sądzę, że jak będę miała 90% to dyrektorka mnie nie powiesi na furtce przed szkołą, ale dla własnej satysfakcji stówa mi się marzy xD

      Usuń
    15. Zadziwia mnie niechęć ludzi do niemieckiego - zazwyczaj ma genezę w gimnazjum, gdzie traktują ten język bardzo po macoszemu. A ja tak zazdroszczę tym, którzy mieli okazję się go uczyć...

      Potknął się na wyniku... Z nerwów nie przesunął przecinka :D. Jak dobijesz do stówy, wybuduję ci ołtarzyk. Tuż obok tego dla Gerrarda.

      Usuń
    16. Jednym się podoba, dla innych każde słowo brzmi jak rozkaz rozstrzelania. Ja należę do tych drugich xD Może babcia za dużo mi o wojnie opowiadała? Poza tym miałam okropną nauczycielkę. Brrr!

      Hahahaha :D To jest spora motywacja. Postaram się. Na razie sporo mi brakuje. Najbliższa próbna rozszerzona w poniedziałek, więc będę wiedziała ile dokładnie brakuje :)
      P.S. Ale Wam komentarzy nabijam :D

      Usuń
  5. a ja jestem wielką fanką wszelakich anglojęzycznych fan fiction. za to tych rodzimych nie tykam, bo właśnie nie mogę ścierpieć tych wszystkich bohaterek, z których każda jedna jest głupsza od drugiej. dotyczy to również tych anglojęzycznych, w których dziewczyny wprowadzają siebie do akcji...cóż, najwyraźniej dla mnie porządne piłkarskie fan fiction to gay porn.:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, żeby napisać gejowski erotyk z porządnymi, żonatymi facetami, trzeba mieć naprawdę bogatą fantazję, a ona pozwala na tworzenie ciekawej fabuły, to dlatego tak dobrze się je czyta :D.

      Usuń
  6. Ja opowiadania uwielbiam od dawna i totalnie nie przeszkadzają mi pewne schematy w nich zawarte. No bez przesady, to zwykły fanfic, nie wymagajmy czegoś oryginalnego. :D Ale jeśli opowiadanie ma tyle błędów, i to nie tylko ortograficznych, ale też takich sytuacyjnych (takie jak podałaś wyżej) i jest tak strasznie beznadziejne napisane, to też dobrze - mam z tego niezły ubaw. :D
    A slashe? Trzeba mieć do nich dystans, jak do wszystkiego. Pozdrawiam Zieloną i Awwwu. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam się do pozdrowień :). Co do slashów, ja od dawna już ćwiczę na nich angielski i niemiecki- absolutnie nie przeszkadza mi to, że to takie fanfikowe yaoi, ale kiedy pokazałam je chłopakowi, stwierdził, że na Gerrarda i Alonso już nigdy nie spojrzy tak samo xD...

      Usuń
    2. Dzięki, Shoot.:D
      Silene, pokazałaś slashe chłopakowi? Masz dużo odwagi. (Pewnie nigdy bym nie pokazała. Serio. Faceci są ograniczeni, oni nie rozumieją.)

      Usuń
    3. Pokazałam, bo ten no, jakby to powiedzieć... dzięki temu się poznaliśmy :). Pisał felieton o kobiecym kibicowaniu, potrzebował materiału i tak trafił do mnie - ciacha też widział, przez tydzień leczył się z szoku.

      Usuń
    4. Dzięki, Shoot :) Też Cię pozdrawiam ;)

      POKAZAŁAŚ SLASHE CHŁOPAKOWI? Woooow. Ja mało komu przyznaję się, że czytam taką stronę jak ciacha.net, nie mówiąc już o koncie i blogu tam. Albo o opku na blogspocie xD Mam rozumieć, że tego bloga też przegląda czy jeszcze się nie chwaliłaś? :P

      Usuń
    5. Sam chciał xD Panowie ze Strefy Kibica chyba też zaglądają na nasz serwis i jakoś nie skarżyli się na spaczoną psychikę :P

      Usuń
    6. Wasza historia jest taka romantyczna i taka awwww. :3 Zwłaszcza ten fragment o urazie psychicznym. :D

      Usuń
  7. Miałam się akurat pod tym postem nie wypowiadać, bo ciągle mi się wydaje, że zaraz ja zostanę wzięta pod lupę, to znaczy moje fan fiki:D Obiektywnie rzecz biorąc, nie poczuwam się do jakiejś wielkiej odpowiedzialności, jeśli chodzi o moją twórczość. Chyba nikomu ona nie zryła psychiki, przynajmniej o niczym takim nie wiem. Jestem za to pewna, że odwiedzając stronę szalikowe-bajanie i inne tego typu (polecam te o Harrym Potterze - scena seksu/gwałtu bohaterki o wdzięcznym nazwisku Potter i Snape'a w szkolnej toalecie zostawi z pewnością trwały ślad) można nabawić się pewnego skrzywienia emocjonalnego, że coś na kształt i podobieństwo niektórych "utworów" powstało. Takie jest moje zdanie. Ja też jestem ze starej szkoły życia (pozdrawiam w tym momencie awww) i w wieku piętnastu lat raczej moich myśli nie dręczyła wizja stosunku z moim idolem, choć już wtedy byłam kibicem piłki nożnej.
    Nie chcę też tutaj nikogo odstraszać od pisania. Sama wiem, jak to pomaga, więc jeśli ktoś czuje potrzebę pisania, niech pisze. Ale czasem warto też się trochę zastanowić, zanim się opublikuje niektóre rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, Ty o swojej twórczości nic lepiej nie mów, bo zaraz się wyda, jak bardzo racjonalistyczna Silene wciągnęła się w historię Gerrarda :D...

      Usuń
    2. Dobra, nic nie powiem więcej:D Racjonalistyczna Silene? Ja tam widzę w Tobie całe pokłady humanizmu:DDD

      Usuń
    3. Dlatego zawahałam się przy pisaniu poprzedniego komentarza, i nie użyłam słowa 'racjonalna' a jedynie 'racjonalistyczna' ;). Aczkolwiek z uporem twierdzę, że jestem umysłem ścisłym, bo w dzisiejszych czasach to lepiej brzmi :D.

      Usuń
    4. Widzę, że rozmowa w pełni:) Miałam pisać wcześniej, że gratuluję takiego chłopaka. Podobnie jak Zielona, nie chwalę się raczej na prawo i lewo swoim kontem na ciachach, a koledzy/bliżsi/dalsi/chłopaki/bracia/tata niepotrzebne skreślić, choć wiedzą, że interesuję się piłką nożną, to raczej uważają to za nieszkodliwą manię. Przynajmniej wiedzą, że jak dziewczyny nie pozwolą im obejrzeć meczu, to mogą wpaść do mnie, bo u mnie zawsze jest transmisja:DDD

      Usuń
    5. A dziękuję, kiedy już pokażę mu bloga, na pewno ucieszy się, że publicznie opowiadam o jego spaczonej przez fan fiction psychice xD.

      Hej, może to jest pomysł na biznes? Futbol-pub 'U Dolenki' :D.

      Usuń
  8. Niezła nazwa, może by się zastanowić nad otworzeniem takiego miejsca hehe:) Twój chłopak chyba jest już zahartowany, więc nie powinno mu zaszkodzić, jak pokażesz mu bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witajcie. Powiem wam, że nie czytałam tak dużo opowiadań o naszych piłkarzach. Nie wiem gdzie takich szukać, ale jak tu czytam w notce wiele opowiadań musi mieć fabułę bardzo podobną. Chętnie bym zobaczyła co to są za opowiadania. Osobiście marzą mi się niektórzy piłkarze. Znaczy, chodzę do technikum masażu. Jestem w ostatniej, czwartej klasie. Ostatnio braliśmy masaż sportowy i mam takie jedno, moje małe, prywatne marzenie. Chciałabym wymasować grzbiet w połączeniu z kręgosłupem Hummelsowi. :) Bardzo lubię tego piłkarza. Mimo iż nie widzę jak na boisku gra to jednak mogę śledzić jego sukcesy w internecie i podczas meczy, których słucham. Bardzo lubiłam też Schweinsteigera, Badstubera lubię, Messiego, wielu ich jest, ale Bayernowi i Borussi Dortmund kibicuję najmocniej. Szkoda tylko, że na euro sporcie 2 komentują tak beznadziejni ludzie. Za mało mówią o tym, co dzieje się na boisku. Cóż, to jednak mój prywatny problem. Zwracam się jednak z prośbą, czy mogłaby, któraś z was podać tutaj parę linków z jakimiś naprawdę ciekawymi opowiadaniami według was o piłkarzach? Podziwiam tych, którzy chodzą do szkoły rozszerzonej i uczą się tam matfizu, moja siostra robi to samo i jest genialna w tych dziedzinach. Ja nie ogarniam matematycznych spraw, a to za sprawą geometrii, której mój biedny umysł nie potrafi sobie przyswoić i wyobrazić. Chciałabym zamienić parę słów po niemiecku z graczami Borussi Dortmund. Kocham ich język i mam nadzieję, że moje przedsięwzięcie, aby pracować jako masażystka w Niemczech się spełni. Pozdrawiam, Linda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę determinacji w dążeniu do celu, moje ''marzenia'' zmieniają się z dnia na dzień ;). Linki do opowiadań? Już podrzucam:
      http://pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com/
      http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/
      http://breakthrouugh.blogspot.com/

      a jeżeli chcesz pośmiać się ze stereotypowych ''opek'', o których pisałam, zapraszam tutaj: www.szalikowe-bajanie.blogspot.com

      Usuń